Odebrać dzieci ze szkoły, nastawić pieczeń w piekarniku, przygotować ciasto i farsz na pierogi. Kupić buraki, ugotować, posiekać jarzyny. Nie ma majonezu! Kto zjadł majonez!? Pojechać do sklepu po brakujące produkty. Kupić prezenty. Wysłać kartkę świąteczną do znajomych. Przygotować stół, dekoracje, zagonić bliskich do pomocy. Przygotować się samej: nienaganny makijaż, odświętne ubranie. Nastawić kolędy – tylko czy ja mam jeszcze siłę świętować?

Często mówimy, że w święta Bożego Narodzenia należy nam się odpoczynek od codziennych ziemskich spraw. Że sam okres świąteczny to czas refleksji i radości, spędzony z bliskimi. Tymczasem obowiązki, które piętrzą się niepostrzeżenie, po prostu wyczerpują. I nawet jeśli sobie obiecujemy, że w przyszłym roku będzie lepiej, to... nie będzie, jeśli nie zrobimy porządku z rzeczami, które nie są dla nas najważniejsze.

„Być może nie jesteś tego świadoma, ale pula spraw, którymi powinnaś się przejmować, jest zbiorem skończonym, a poświęcana im twoja uwaga – cennym zasobem. Jeśli dasz z siebie za dużo, zostaniesz z pustymi rękoma” – pisze w wydanym po polsku poradniku „Magia olewania” Sarah Knight. Autorka sama ma za sobą zmianę pracy w korporacji oraz emigrację do innego zakątka świata po to, aby, jak pisze, czerpać z życia radość.

Jak tego dokonała? Zastosowała zasadę Zero Żalu. Według niej istnieją dwa ważne elementy naszego życia, które domagają się uwagi:

  1. postanowienie, że nie będziemy się przejmować tym, co pomyślą inni ludzie,
  2. zagospodarowanie czasu i energii na „naprawdę ważne rzeczy”.

Aby zrobić porządek w swoich sprawach i naprawdę cieszyć się świętami, na początek uporządkujmy swój stosunek do nich. Czy święta (ale też np. nasza praca, sposób spędzania wolnego czasu, a nawet kontakty z przyjaciółmi lub znajomymi) mają być najlepsze, takie, aby innym opadła szczęka? Czy nie jest tak, że przejmujemy się efektem i mówimy sobie: „Albo moje święta (praca, wakacje) będą takie, jak sobie zaplanowałam, albo będą klapą”?

Święta i wiele innych ważnych wydarzeń z naszego życia mogą być sukcesem. Mogą sprawiać przyjemność nam i naszym najbliższym. Problem w tym, że bierzemy je za bardzo na serio i wymagamy... perfekcji, przede wszystkim od siebie. Perfekcyjna pani domu, perfekcyjna kucharka, perfekcyjna kobieta, perfekcyjna profesjonalistka, perfekcyjna mama, perfekcyjna żona, perfekcyjna córka. Takie określenia można by mnożyć. Tylko co w nich zostaje dla nas? Jaką cenę płacimy, aby osiągnąć ten perfekcyjny status? Czy w ogóle kiedykolwiek zrodziło się w nas poczucie: „Tak, jestem najlepsza”?

No właśnie... Wymagania wobec siebie i przejmowanie się, jak wypadniemy, to sedno zasady Zero Żalu. „Co pomyślą inni ludzie” to coś, nad czym wiele z nas ubolewa. Choćbyśmy dały z siebie wszystko i zdobyły medal za świąteczne pierogi, znajdzie się ktoś, kto powie: „Nie przepadam za tym daniem”. Nieprzejmowanie się opinią, która jest inna od naszej, i wybaczanie drugiej osobie odmienności spostrzeżeń wprowadzi luźniejszą i bardziej szczerą atmosferę. Nie chodzi przy tym o to, aby być nieuprzejmym i krytykować kogoś, kto ma odwagę wyrazić swoje zdanie. Można w dyplomatyczny sposób dać do zrozumienia, że przecież jest w porządku, jeśli się różnimy, także w takiej kwestii, jak potrawy świąteczne. Błahy przykład? Tak samo możemy odpuścić w kwestii wypowiedzi znajomej lub mamy rówieśnika naszego dziecka wyrażającej odmienne opinie na temat stylów wychowania. Ważne, by zdać sobie sprawę z tego, że nad przekonaniami innych nie mamy kontroli.

Kiedy już damy sobie luz z opiniami i myślami innych o tym, co robimy, a czego nie, czas na drugą cześć zasady Zero Żalu – cel i środki. Co jesteśmy w stanie zrealizować, aby nasze święta były chwilą wytchnienia, a nie przemęczenia? Ile na to potrzebujemy czasu i pieniędzy? Autorka „Magii olewania” poleca stworzenie prostej tabelki: Obchodzą mnie -> Odpuszczam sobie.

Kiedy wyodrębnimy rzeczy, które przynoszą nam radość (załóżmy, że np. lubimy kleić pierogi), czas na eliminację balastu. Ile rzeczy nie jest dla nas priorytetowych? Co możemy zrobić kiedy indziej, co nas denerwuje, a co jest po prostu zbędne? Według autorki już zdanie sobie sprawy z tego, że takie rzeczy istnieją, odciąża nas emocjonalnie. Ona sama ma zresztą ciekawy pomysł na święta – spędza je w ujęciu rotacyjnym, czyli odwiedza co roku tylko jedną rodzinę, a w następnym roku jedzie do kolejnej. W ten sposób, jak twierdzi, obdarowuje wszystkich bliskich jednakową uwagą.

Jeśli lista świąteczna nadal jest pełna obowiązków i mimo zaangażowania w nie bliskich poziom odpowiedzialności i stresu tylko nieznacznie się obniżył, możemy wciąż zrobić coś dla siebie. Knight nazywa to „nagrodą pocieszenia”. Wizyta u masażystki lub kosmetyczki tuż po świętach, czas sam na sam ze sobą (i z książką, muzyką lub filmem, filiżanką kawy, herbaty albo innego ulubionego napoju). A najlepiej, w świetle słów autorki, aby ten masaż był prezentem świątecznym ufundowanym przez rodzinę za to, że się przejmujemy. To jak? Gotowa na odpuszczanie?

 

autork: członkini Elles pour Elles

 

 

Gazetka 207 – grudzień 2021