Jest -10 stopni na dworze, a w pobliskim jeziorze woda ma temperaturę tylko ok. 0 stopni. Grupka ludzi wybiła przeręble w lodzie i kąpie się w lodowatej wodzie w kostiumach kąpielowych. O co chodzi? To się nazywa morsowanie. To po prostu zanurzenie się w lodowatej wodzie, np. strumienia górskiego, jeziora, rzeki, uprawiane w czasie zimniejszych pór roku – od jesieni do wiosny.

Morsowanie nie jest dziedziną sportu, lecz jest coś sportowego w tej aktywności. To „coś” mnie pociąga: wyzwanie, challenge. Morsowanie jest w pewnym sensie podobne do sportu, ale z drugiej strony słusznie nie jest ono zaliczane do żadnej dziedziny sportowej. Pozwólcie mi wyjaśnić. Morsowanie wymaga wytrwałości fizycznej, ale szczególnie wytrwałości psychicznej, tak samo jak każda dziedzina sportu: czy to będzie sport wytrzymałościowy lub siłowy. Nie zapominajmy, że zanurzanie się w zimnej wodzie nie jest sportem w jego „klasycznym” znaczeniu. Jest to czynność krótkotrwała, ale dostarczająca intensywnych wrażeń.

Możemy chyba się zgodzić, że zanurzanie się w zimnej wodzie nie jest przyjemne. Pomimo tego zaczęło być coraz bardziej popularne i modne. Zwykle ludzie morsują z kilku powodów. Po pierwsze, przynosi wiele korzyści dla zdrowia i organizmu, np. poprawia odporność. Po drugie, morsowanie jest dobre dla samopoczucia. Jeżeli się będzie morsować pod wieczór, ma się zwykle zagwarantowany mocny i dobrej jakości sen. Z kolei w ciągu dnia będzie to mieć wpływ na dobry nastrój, poczucie rześkości i dodaje energii. Morsowanie ma wpływ też na sylwetkę i wygląd: ułatwia odchudzanie, poprawia cerę oraz redukuje tkankę tłuszczową. Ale ja tego nie robię jedynie z tych powodów.

To co mnie pociąga w morsowaniu, to wyzwanie, żeby wejść do zimnej wody. Tak naprawdę, to nie wejście do lodowatej wody jest szokujące dla organizmu, lecz wyjście na powierzchnię. Niezależnie od temperatur, po wyjściu z wody jest jeszcze zimniej niż w czasie pozostania w wodzie. Po tym wyzwaniu czuję się dumna z siebie, że to naprawdę zrobiłam. Gdy decyduję się na morsowanie ponownie, to próbuję różnych nowych rzeczy, np. pływania, dłuższego zanurzania, użycia mniejszej warstwy ubrań…. Jeszcze bardziej mi się to podoba.  Nie zapomnijcie jednak, że to nie jest dla każdego. Dużą ostrożność powinny zachować osoby wykazujące choroby serca, układu krążenia oraz mózgu.

Nigdy nie zapomnę mojego pierwszego morsowania. Było to wysoko w górach, w strumyczku na granicy czesko-polskiej. Warunki nie były łatwe, lecz strumyczek przebiegał tuż obok chaty, w której mieszkaliśmy, co dawało gwarancję szybkiego wrócenia do ciepła. Wszystkich zaskoczyła kwestia mojego morsowania, ponieważ nikt u mnie w rodzinie nie morsuje, ani nie morsował. Nie wiadomo do końca, jak to się zaczęło. Wydaje mi się, że, kiedy się dowiedziałam o strumyczku, dla żartu rzuciłam pomysł morsowania i wszyscy wzięli to na poważnie. Postanowiłam więc wejść do tej lodowatej, górskiej rzeczki. Jednakże z biegiem czasu miałam coraz mniej motywacji i tym samym oddalałam datę wielkiego – dla mnie – wyczynu. Muszę przyznać, że się wtedy bałam i nie wstydzę się tego. W końcu jednak spróbowałam. Tuż przed wejściem zrobiłam rozgrzewkę – to obowiązkowe przygotowanie przed wejściem: pajacyki, bieganie w miejscu, bieganie z wysoko podniesionymi kolanami, przysiady, itp. Było to mój pierwszy raz, lecz ok. tydzień przed wydarzeniem pływałam w basenie z bardzo zimną wodą (uwierzcie mi, woda była zimniejsza niż w Morzu Bałtyckim). Było to dla mnie „wprowadzeniem do tematu”. Oczywiście, nie jest ono obowiązkowe – ja przygotowałam się nie wiedząc nawet o tym.  Od tego czasu morsowałam już kilkakrotnie w różnych krajach Europy.

Nie jestem zaawansowanym morsem, lecz mogę się podzielić następującymi radami. Po pierwsze, nie zapomnijcie wziąć wygodnych ubrań, żeby móc się szybko przebrać po kąpieli. Warto też mieć w pobliżu ręcznik lub szlafrok. Za pierwszym razem nie musicie wchodzić do wody na długo ani głęboko – możecie zanurzyć się (tak jak ja) choćby wyłącznie do pasa. Spróbujcie to zrobić w warunkach sprzyjających: bez pośpiechu, blisko ciepła, itp. Jak już będziecie w wodzie, niech ktoś wam zrobi parę zdjęć – jest to ciekawa i efektowna pamiątka. Moja ostatnia rada przydaje się nie tylko do morsowania, lecz także w codziennych sprawach. Oto ona: nie myślcie za długo, tylko po prostu zróbcie to

Jeżeli – a mam taką szczerą nadzieję – Was przekonałam do tej aktywności, to pamiętajcie o tych paru rzeczach:

  1. Morsowanie uprawia się w zimniejszych porach roku.
  2. Jest super, lecz nie dla każdego.
  3. Przed wejściem do wody, nie zapomnijcie o obowiązkowej rozgrzewce.
  4. Zachowajcie ostrożność. Nie popisujcie się!
  5. Przynosi wiele korzyści dla zdrowia i organizmu, lecz można to uprawiać też z innych powodów, np. własnej satysfakcji.
  6. Odpowiednikiem morsowania jest zimna kąpiel/prysznic, lecz nie dostarcza aż tak wspaniałych i intensywnych wrażeń.

Mam nadzieję, że się kiedyś spotkamy w przerębli!

 

Celina Gluza – Czyczerska

klasa 7c

Szkoła Polska im. Joachima Lelewela

przy Ambasadzie RP w Brukseli

https://bruksela.orpeg.pl/

szkola.lelewelawbrukseli