Darzy miłością bezwarunkową, wychowuje, kształci, pielęgnuje. Karmi, ogrzewa, opiera. Bywa łagodna, troskliwa, ciepła, ale też szorstka, harda i bezwzględna. Tyle cech tkwi w jednym słowie – matka. Jej rolę w rodzinie i społeczeństwie wyznacza nie tylko usposobienie czy temperament, ale także narodowość, która determinuje wzory matczynego postępowania.

MATKA POLKA

Dziecko dla polskiej kobiety jest nierzadko pępkiem świata. Przykłada ona ogromną wagę do procesu ciąży i świadomie chce uczestniczyć w rozwoju malucha już od życia płodowego. Zanim potomek przestąpi próg domu, ma zapewnione trzy monitory określające jakość snu, odsysacz wydzielin z nosa (ręczny i zmechanizowany), podgrzewacz pieluch, a do tego kilka zmian pościeli, cztery kosze misiów szumisiów ułatwiających zasypianie i szafę zapełnioną garderobą na co najmniej dwa lata. Bo Polka jest z natury przewidująca. W kwestii dziecka nie idzie na żywioł, ponieważ do roli matki została przysposobiona już w dzieciństwie, kiedy to podsuwano jej plastikowe lale i miniaturowe wózki, a często też nakazywano praktykę w postaci opieki nad młodszym rodzeństwem.

Matka Polka przegrzewa dziecko, czapkę zakłada, nawet gdy wiosenny wiatr delikatnie smaga twarz. Deszczyk jesienny oznacza szlaban na spacery na nadchodzący sezon. Nie wmówisz jej, że grunt to hartowanie, bo zawsze wie lepiej. Podobnie jak inne matki z piaskownicy, które rwą się do oceniania, komentowania i dawania porad, ale do siebie nie dopuszczają opinii odmiennej od ich stanowiska. Polka spędza godziny na wyborze jarzyn, później kolejne w kuchni, ale cała dyskoteka zaczyna się w momencie karmienia. By dopaść malucha z łyżeczką przecieru, jest skłonna biegać po lesie, skakać po tapczanie i lawirować między samochodami. Jest nieugięta w kwestii żywienia. Każde przeziębienie, wysypkę i wypadnięcie włosa tłumaczy niedojedzeniem. Dlatego często też sięga po suplementy diety. Nie wystarczy jej rozmowa ze specjalistą o wykształceniu medycznym. Wierzy w swoją intuicję i dodatkowo zapewnia dziecku dobrane przez siebie mikstury witamin, syropów i maści.

Dla matki Polki każde wydarzenie z życia dziecka to przeżycie na miarę ślubu. Pierwszy ząbek, pierwszy dzień w przedszkolu, pierwszy upadek z roweru – jej serce krwawi lub raduje się w rytm serca dziecka. Jest nierozerwalnie związana z każdym swym potomkiem, więc stan pustego gniazda przyprawia ją o depresję i brak celu. Bo dla Polki wychowanie dziecka stanowi wyjątkową misję, a macierzyństwo jest rodzajem posłannictwa. Na swoje barki często bierze za dużo, dążąc do ideału heroiny, która żadnej pracy się nie boi, chociaż czasy zaborów, wojny i okupacji dawno już za nami, więc nie musi wstępować w męskie powinności.

Polka coraz częściej przyznaje się publicznie do rezygnacji z ambicji zawodowych i braku spełnienia w innych rolach (jako kobieta, żona, przyjaciółka, pracownik). Małymi krokami zaczyna dążyć do samospełnienia i odnalezienia czasu dla siebie, ale nadal potrafi wyrzec się własnych zachcianek na rzecz dziecka, gdy zaistnieje taka potrzeba.

MATKA JAPONKA

Tradycyjna rodzina japońska ma od wieków jasno wyznaczone prawidła. Tu pierwiastki męski i żeński są od siebie znacznie oddzielone, a każda płeć ma sprecyzowaną rolę do odegrania.

W Japonii niewiasta, która powiła dziecko, jest wychwalana pod niebiosa i staje się prawdziwą kobietą. Nie znaczy to jednak, że jest noszona na rękach i że się jej usługuje. Przeciwnie – staje się motorem domowego ogniska. Mąż i ojciec praktycznie nie istnieją w procesie opieki i wychowania. Są żywicielami rodziny i w tej dziedzinie się spełniają.

Dla matki Japonki najważniejsze jest poszanowanie narzuconego kodeksu. I tak dzieci wychowuje się w odmienny sposób, ponieważ zakłada się, że w życiu będą wypełniać konkretne role przypisane do płci. Nie ma tu miejsca na indywidualne podejście i akcentowanie szczególnych talentów. Liczy się harmonia i obowiązek wobec grupy, narodu, kraju. Pomimo napływu kultury zachodniej często matka wychowuje córkę tak, by służyła ona w przyszłości swojemu mężowi, jako jednostce nadrzędnej.

Japońska mama ma za zadanie towarzyszyć potomstwu na wszystkich szczeblach edukacji i przyczyniać się do sukcesów dzieci. Nawet przy nowych, europejskich i feministycznych trendach nadal wiele Japonek rezygnuje z pracy zarobkowej lub ogranicza ją do minimum. Ambicją kobiety ma być efektywne kształcenie dziecka, a jej dokonania mierzy się jego osiągnięciami. Nie jest przy tym typem kobiety walczącej i idącej po trupach. Jest oazą spokoju, skromności, mądrości i konsekwencji.

MATKA WŁOSZKA

Któż jej nie zna z wielkich produkcji kinowych! To królowa matka, a jednocześnie najlepsza przyjaciółka, powiernik i służąca. Jak tygrys broni swoich bambini, choćby miały już własne potomstwo i siwy włos na głowie. Matka zawsze służy poradą, wspiera finansowo, rozpieszcza makaronami własnej roboty i strzepuje pyłek spod nóg dzieci, zwłaszcza synów. Matki całą swoją energię kierują na dbanie o dom. Dzieci traktowane są jak dobro narodowe. Nikt ich nie przegania od stołu, gdzie biesiadują pełnoletni. Od najmłodszych lat są pełnoprawnymi członkami wspólnoty i na równych prawach z dorosłymi uczestniczą w życiu towarzyskim.

Nic dziwnego, że dorosłym mężczyznom trudno przeciąć pępowinę i usamodzielnić się z dala od rodzicielki, bo przy jej boku mają jak u pana Boga za piecem. Za niczym nie muszą gonić, o nic się nie martwią, o nic nie muszą walczyć. Kolejne pokolenia niesamodzielnych dzieci wychowujące się w tak hermetycznych warunkach nie protestują.

Włochy są typowym przykładem patriarchatu, gdzie żona jest uzależniona finansowo od męża, ale jednak cały prestiż rodziny spada na nią. To kobieta jest ogniwem scalającym i nikt nie śmie wątpić w jej zasługi. Jest nadopiekuńcza, przewrażliwiona i zapobiegliwa. Trudno uwolnić się spod jej kurateli. Włoszka jest stworzona do dawania i zagłaskiwania. Poza tym dlaczego rezygnować z matczynej miłości, czułości i gestów, skoro sprawia jej to radość?

Jedyne prawdziwe zagrożenie dla Włoszki stanowi synowa. Przyzwyczajona do grania pierwszych skrzypiec w rodzinie matka snuje własne wizje, ingeruje w spory, wszędzie dorzuca swoje trzy grosze, przekabaca syna i konkuruje z synową na każdym polu. Nikt nie zrzuci włoskiej mammy z piedestału!

MATKA SZWEDKA

Wydawałoby się, że ta to ma życie! Szwedki często decydują się na rodziny wielodzietne. Wynika to między innymi z faktu, że państwo zapewnia im rozbudowany system zasiłków. Ojciec i matka są na równych prawach i żadne z nich nie czuje się w rodzinie ani wyróżnione, ani pokrzywdzone.

Na szwedzkich ulicach dzieci są wszędzie i matka nie ma oporów przed zabraniem maluchów do instytucji publicznych, takich jak banki czy muzea, ponieważ każdy lokal przystosowany jest do jej potrzeb, udostępniając przewijaki, kąciki zabaw czy parkingi dla wózków.

W Szwecji matka Polka złapałaby się za głowę, widząc, w jaki sposób pociechy spędzają czas wolny. Standardem jest zabawa na świeżym powietrzu, nawet gdy temperatura spada poniżej zera. Dzieciom nikt nie zabrania wspinać się po drzewach, skakać po kałużach i odkrywać przestrzeń na własną rękę. W przedszkolach i domach nie zasypuje się ich zabawkami. Panuje przekonanie, że dziecko ma ogromną wyobraźnię i nawet z patyka potrafi wyczarować wspaniałego towarzysza do gry. Jednocześnie nikt mu nie narzuca zajęć i już od lat wczesnoszkolnych samo decyduje, jaką ich formę wybiera dla siebie.

Opiekunowie dają dziecku bezbrzeżną swobodę. Jeśli ma ono problem, musi samo go rozwiązać. Jest traktowane na równi z dorosłym.

Dla Szwedów najważniejsze jest dobro i poczucie bezpieczeństwa maluchów. Nie są one uznawane za własność rodziców, ale za odrębne jednostki. Dzieci mają prawo do szacunku, do swojej osobowości i nie wolno ich upokarzać na żadnej płaszczyźnie. Niestety nikt ich nie uczy, że podobny szacunek powinny okazywać matce. Mogą manifestować swe nieposłuszeństwo lub upubliczniać swe skargi i zażalenia, gdy odczują dyskomfort w domu. Każdy taki głos zostaje sądownie rozpatrzony, a rodzic może ponieść srogie konsekwencje. Istnieje prawny zakaz bicia i karcenia dzieci, a za danie klapsa grozi więzienie i pozbawienie praw rodzicielskich.

Mama nie ma prawa dyscyplinować potomka. Nie ma prawa podnosić na niego głosu lub choćby nałożyć nagany w postaci „karnego jeżyka”, tak powszechnego w polskich domach. Matka nie stawia żadnych granic. Ani nie wymaga, ani nie rozpieszcza. Nie jest też w jej charakterze tulenie, głaskanie i pocieszanie. W Szwecji mile widziana jest powściągliwość emocjonalna i tzw. „zimny chów”.

Jedna wymaga ponad normę, przywołuje do porządku na każdym kroku, a w jej słowniku nie ma czasu na przyjemności. Inna dogadza, dodaje otuchy, a każdy ponury obowiązek sprowadza do zabawy. Zastanów się, ile masz z Polki, Włoszki, Japonki i Szwedki. Metody wychowawcze, które wybierzesz, mają służyć nie tobie, ale dziecku. Bo do każdej jednostki należy podchodzić indywidualnie, bez sztucznie narzuconych norm społecznych, obyczajowych, ustrojowych i ustawodawczych. Wybierz taki model rodzicielstwa, który będzie lepszy dla dziecka. Twojego dziecka.

 

Sylwia Znyk