Wojna w Ukrainie trwa już trzy miesiące. Początkowe przerażanie, panika, powszechna chęć pomocy zamieniają się w rutynę, zmęczenie, zobojętnienie. Przyzwyczailiśmy się do codziennych komunikatów, że gdzieś coś ostrzelano, że gdzieś kogoś zamordowano. Przyzwyczailiśmy się do Ukraińców w autobusach, sklepach, szkołach. Przyszła wiosna, świat rozkwitł na nowo, matury za nami… Co dalej?fot. freepik.com

NA FRONCIE

Podczas tych trzech miesięcy na froncie rosyjsko-ukraińskim zdarzyło się wiele niespodziewanych rzeczy. Przede wszystkim Ukraina walczy – ale jak walczy! Walczy zaciekle, godnie, z rozmysłem, odnosi sukcesy, wypiera wroga. Unia Europejska, Stany Zjednoczone i inny sojusznicy wspierają ją militarnie, taktycznie, ale to Ukraińcy codziennie stawiają czoła śmierci i idą naprzód, by bronić swojej ziemi, domów, dzieci. Ukraińcy ze swoim bohaterskim prezydentem nie chylą czoła przed wrogiem – zgodnie, z impetem i z niesłychaną skutecznością zadają mu ciosy, które wymuszają ciągłe zmiany planów wojennych. Patrząc na proporcje sił i przebieg zdarzeń, liczbę zabitych żołnierzy i zniszczonego sprzętu – Ukraina jest prawdziwym bohaterem naszych czasów.

Rosja tymczasem popełnia zbrodnie wojenne. Żołnierze mordują cywilów, gwałcą, torturują. Rosja popełnia też błędy taktyczne. Grozi. Jest nadal groźna, ale już coraz więcej ludzi wierzy, że ten konflikt ma szansę zakończyć się na korzyść Ukrainy. O ile na początku wojny publicyści i politycy byli bardzo sceptyczni co do szans Ukraińców, o tyle teraz coraz częściej słyszymy, że Rosja powoli zaczyna wycofywać się ze swoich zbrodniczych zamiarów i pasuje w działaniach na froncie. To daje nadzieję na zakończenie konfliktu na korzyść Ukrainy. Pytanie tylko… kiedy?

UCHODŹCZA CODZIENNOŚĆ

Ukraińscy uchodźcy radzą sobie coraz lepiej prawie we wszystkich krajach Europy. Oczywiście w Polsce było ich najwięcej, bo ponad 3 miliony, choć już blisko milion powróciło na Ukrainę. Liczby te wahają się każdego dnia, coraz mniej osób przyjeżdża, a wiele wybiera się w drogę powrotną. Choć to jeszcze nie jest bezpieczny czas.

W Polsce uchodźca, wbrew temu, co głoszą popularne fake newsy, wcale nie ma się jak pączek w maśle. Na szczęście ma gdzie mieszkać i co jeść, często ma też pracę. Zazwyczaj jednak przyjechał to z dziećmi, więc codzienność nie jest taka łatwa. Połączenie pracy (często dorywczej), szkoły, przedszkola czy żłobka oraz zorganizowanie życia w bezpiecznym domu, załatwienie wszystkich dokumentów oraz potrzebnych dotacji wymaga wielu skomplikowanych logistycznych ruchów. Ukrainki są dzielne, samodzielne, świetnie sobie radzą w polskiej rzeczywistości, są zaradne, przedsiębiorcze. Nie skarżą się. Dzieci również – nadzwyczaj dojrzałe, pomagają mamom, chętnie uczą się języka, wchodzą w relacje z rówieśnikami. Nie mają jednak swoich mężów, ojców, domów. Wiedzą, że tam, na wschodzie, codziennie giną żołnierze i cywile, że na powrót do domu mogą czekać jeszcze długie miesiące… Może nawet lata?

WYPALENIE

Polacy po pierwszej fali euforycznej pomocy poczuli zmęczenie. Akceptujemy swoich nowych sąsiadów, pomagamy im, jeśli zapytają o drogę, o sprawy urzędowe, o lekarza, ale już bez tego entuzjazmu, już nie kosztem swojego czasu wolnego czy pieniędzy odłożonych na czarną godzinę. Widać to w punktach pomocy humanitarnej – brakuje nie tylko wolontariuszy, ale i towarów. Większość uchodźców już sobie jakoś „ułożyła” w Polsce rzeczywistość i nie musi się posiłkować pomocą płynącą z głębi serca, jednak jest jeszcze garstka, która nie ma pracy i źródeł dochodu. Wielu uchodźców, mieszkających na początku wojny spontanicznie u osób fizycznych, już znalazło docelowe mieszkania, gdzie choć symbolicznie mogą poczuć się „u siebie”. Usamodzielnili się, choć nie jest to proste, bo zdarza się, że wynajmujący mieszkania skreślają z listy Ukraińców, windują ceny, żądają niebotycznych kaucji. Większość z nas jednak traktuje Ukraińców jak normalnych sąsiadów i nie ma problemu z tym, że codziennie się z nimi spotyka. Choć integracja obu społeczności nieco mniej nam się udaje. Ale może to się zmieni?

KIERUNEK: POKÓJ?

Cały świat się zastanawia, co będzie dalej. Złowieszcze wróżby na razie się nie spełniają, politycy sprzedają coraz więcej gładkich i optymistycznych słów, jednocześnie jednak trochę już spychając na drugi plan problem konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Bo przecież inflacja szaleje, gospodarka zwalnia, nadchodzą wakacje i trzeba powoli odciążyć się z wojennych dramatów. W nagłówkach gazet pojawiają się na nowo celebryci i sprawy kryminalne, a za oknami kwitnie bez. Zmęczeni wojną, wszyscy powoli łapią oddech.

Gdy jednak już naładujemy baterie i wiosną, i słońcem, warto wrócić do spraw najistotniejszych. Że kilkaset kilometrów od nas rozgrywają się dramaty, które nie powinny były się wydarzyć. Że wszyscy chcemy żyć w bezpiecznym świecie. Że dziś nie jest on bezpieczny, bo trwa w nim okrutna, pełna niewinnych ofiar wojna. I że z użyciem wszystkich bezpiecznych sposobów powinna się zakończyć.

 

 

Ewelina Wolna-Olczak

 

 

Gazetka 212 – czerwiec 2022