Tak, mężczyźni także. To, że niemal zawsze mówi się jedynie o przemocy domowej wobec kobiet, nie znaczy absolutnie, że nie istnieje ona w stosunku do mężczyzn. Analizowanie jej, nagłaśnianie i próby dyskusji społecznej na ten temat są często minimalizowane lub wręcz wyśmiewane, a wszystko ze względu na społeczne standardy oraz seksizm. Osoby twierdzące, że jedynie kobiety i dzieci są ofiarami przemocy, powołują się w swoich osądach na raporty policyjne, gdzie procent zgłoszeń ze strony „płci brzydszej” jest rzeczywiście dużo niższy. Trzeba jednak pamiętać, że trudno jest uzyskać miarodajne wyniki w statystykach, ponieważ bardzo niewielu panów decyduje się na złożenie doniesienia. Holenderska organizacja zajmująca się monitorowaniem przemocy w rodzinie podaje, że co roku blisko 80 tys. mężczyzn pada ofiarą poważnego znęcania się. Są to oczywiście jedynie sprawy zgłoszone przez samych pokrzywdzonych lub lekarzy, którzy udzielali im pomocy.

Zachęcam was do przeczytania tekstu o tym, dlaczego nadal społecznie piętnuje się ojców, mężów, synów i braci bitych, poniżanych i maltretowanych psychicznie. Dlaczego mężczyźni boja się prosić o pomoc i dlaczego mam nadzieję, że dzięki rozprawie rozwodowej Johnny’ego Deppa i Amber Heard panowie szybciej decydować się będą na podejmowanie kroków prawnych.

„No co ty, baba jesteś, nie płacz”

„Oho, płaczesz jak dziewczynka”, „Nie wyj, chłopaki nie płaczą” – takie i podobne teksty chłopcy słyszą w dzieciństwie bardzo często. Kiedy tylko pokazują emocje inne niż radość, zadowolenie, duma czy gniew, zaraz ktoś śpieszy do nich z komentarzem, że zachowują się niemęsko i powinni przestać. Od wczesnego dzieciństwa chłopakom wpaja się, że okazywanie jakiejkolwiek słabości jest złe, ponieważ tylko dziewczynki płaczą i są smutne, a wiadomo, że to czyni je gorszymi w jakiś dziwny seksistowski sposób. Jeśli też obdarowujecie dzieci takimi i podobnymi uwagami, powinniście natychmiast przestać, ponieważ wyrządzacie im bardzo dużą krzywdę. W jaki sposób – zapytacie? Ano w taki, że chłopcy uczą się, iż powinni spychać ból, smutek, strach gdzieś w bardzo daleki kąt podświadomości, ponieważ na każdym kroku słyszą, że ich uwolnienie odrze ich z „męskości”.

Jeśli kiedyś zdarzyło wam się piętrzyć ubrania na fotelu, puste pudła w piwnicy i worki z różnościami na strychu, to bardzo dobrze wiecie, że takie nieuporządkowane i zagracone składowisko w końcu runie pod własnym ciężarem, stwarzając nowy, większy problem. Podobnie rzecz się ma z emocjami, uczuciami i traumami odsuwanymi na bok. W pewnym momencie zbierze ich się tak dużo, że psychika może tego ciężaru nie wytrzymać. Wiadomo nie od dziś, że mężczyźni dużo częściej popełniają samobójstwa. Dzieje się tak dlatego, że mężczyźni i chłopcy w polskim społeczeństwie nie są uczeni radzenia sobie z emocjami. Uciekają więc w używki, pracoholizm, często także w przemoc skierowaną wobec innych albo wobec siebie samych. Nie potrafią mówić o uczuciach, o swoich problemach, strachu, ponieważ ciągle powtarza im się, że to „dobre dla bab”.

Płacz, szukanie pomocy, sygnalizowanie bólu czy bezradności jest zatem traktowane przez faceta jako słabość, którą się wyśmiewa. Kiedy więc chłopak lub mężczyzna staje się ofiarą przemocy w rodzinie, jego reakcje skupiają się na ukryciu wszelkich widocznych i niewidocznych śladów. Oczywiście wiele kobiet również działa w taki sam sposób, jednak należy z ulgą stwierdzić, że znaczna większość pań decyduje się zgłaszać przemoc na policję, opowiada o niej rodzinie i przyjaciołom. Mężczyznom wydaje się, że jeśli ich tajemnica ujrzy światło dzienne, zostaną wyśmiani i upokorzeni jeszcze bardziej. Z wielu świadectw wynika, że w momencie, kiedy do organów ścigania zgłasza się mężczyzna sygnalizujący przemoc fizyczną lub psychiczną, bardzo często ze strony służb spotyka go niewiele dobrego. Policjanci „delikatnie” dają mu do zrozumienia, że zamiast „skomleć”, powinien „rozwiązać sprawę sam, jak na faceta przystało”.

My wszyscy mniej lub bardziej świadomie dokładamy kamyczki do tego ogródka. Uczymy dzieci (bo sami tak jesteśmy nauczeni), że chłopcy nie płaczą i rozwiązują problemy siłowo, a dziewczynki mają ustępować i nigdy nie są „tymi złymi”. To duży błąd, ponieważ kobiety, dziewczyny potrafią być okrutne, złe i bardzo wyrafinowane w sposobach „torturowania” swojego otoczenia. Jestem kobietą i czasem nie mogę uwierzyć, jak podłe, mściwe i bezlitosne potrafimy być.

Nie tylko pięść

W przypadku przemocy wobec mężczyzn w związkach heteroseksualnych częściej dochodzi do tej psychicznej, ponieważ panie są słabsze fizycznie. Na stronie internetowej Niebieskiej Linii możemy znaleźć całą listę sposobów, jakie kat wybiera, by psychicznie upodlić swoją ofiarę: „obrażanie, wyzywanie, osądzanie, ocenianie, krytykowanie, straszenie, szantażowanie, grożenie, nieliczenie się z uczuciami, krzyczenie, oskarżanie, obwinianie, oczernianie, (…) czytanie osobistej korespondencji, ujawnianie tajemnic, sekretów, wyśmiewanie, lekceważenie”.

Wielu mężczyzn spotykających się z tym rodzajem przemocy podkreśla, że początkowo uwagi na temat statusu materialnego, wyglądu czy zachowania utrzymywane były w konwencji żartu, a dopiero później ton zmienił się na agresywny. Chyba każda z nas z przyjaciółkami czy w gronie rodzinnym przekomarzała się z partnerem, dokuczała mu i robiła sobie z niego niewinne żarty. Problem zaczyna się w chwili, kiedy mężczyzna staje się nieustannym obiektem drwin, publicznie i w zaciszu domowego ogniska. Żarty zmieniają się w pasywną agresję i agresję słowną, które niszczą związek i masakrują psychikę ofiary. Psychologowie i psychiatrzy dowodzą, że znęcanie się psychiczne wyrządza krzywdę, którą nie tylko znacznie trudniej wykryć, ale też dużo trudniej wyleczyć. Problemem jest rzecz jasna również fakt, że mężczyźni nie zgłaszają się po pomoc. Jeśli facet nieustanie słyszy, że jest nieudacznikiem, bo nie zarabia tyle, ile „mąż koleżanki”, jego pierwszą reakcją w wielu przypadkach będzie branie nadgodzin, znalezienie kolejnego bądź innego zajęcia, a nie udanie się do terapeuty.

Panie często wybierają słabe punkty, w które mogą ugodzić swojego partnera w bardzo „logiczny” sposób: negują jego zdolności przywódcze, atakują jego umiejętności zabezpieczenia odpowiedniego statusu materialnego rodzinie oraz jego sprawność seksualną i wygląd fizyczny. Wszystko to składa się na tę mityczną „męskość”, którą wszyscy tak chętnie stawiamy na piedestale. Wpajanie chłopcom od małego, że muszą za wszelką cenę pokazać się jako „męscy mężczyźni”, doprowadza do zaburzenia obrazu partnerstwa w związku. Mężczyzna wie, że oczekuje się od niego bycia opoką w rodzinie, tym silnym wojownikiem, który przynosi damie łup z polowania. Kiedy zatem kobieta zaczyna wytykać mu bardzo często wyimaginowane błędy, krytykuje go, obraża i niszczy psychicznie, mężczyzna nie widzi wielu możliwości jak tylko: albo zaciśnie zęby i będzie cierpiał bez słowa, albo zacznie zachowywać się agresywnie, ponieważ zakodowano mu od maleńkiego, że tak powinien rozwiązywać problemy.

 

Kobiety sięgają także po kłamstwa, oszczerstwa i „wymowne niedopowiedzenia”, aby zdyskredytować swoją ofiarę. Mężczyźni rzadziej będą chcieli prostować plotki, bo często nie mają o nich żadnej wiedzy. Dlaczego? Ponieważ panie wybierają na swoje powierniczki koleżanki, które ślepo im wierzą i nie mają żadnego (bądź niewielki) kontaktu z ofiarą. Kłamstwa mogą zatem skakać sobie od jednej osoby do drugiej bez wiedzy samego zainteresowanego. Partnerki również zdecydowanie częściej wykorzystują dzieci jako broń – opowiadanie im, że tata jest nieudacznikiem, nie zajmuje się domem i nie ma ochoty spędzać z nimi czasu, bo woli pracować, jest w wielu rodzinach na porządku dziennym. I nieważne, że ojciec podjął kolejny etat, ponieważ matka narzekała na niskie zarobki – teraz nie ma go częściej w domu i to też jest złe.

Zaczyna się zatem komentowanie zachowań, wyglądu i charakteru mężczyzny w obecności dzieci – ojcowie coraz rzadziej decydują się na konfrontację w takiej sytuacji, ponieważ wiedzą, że ich agresywne czy też stanowcze zachowanie wywoła eskalację konfliktu i może zranić maluchy. Mamy, które w taki sposób wykorzystują dzieci, chcą stworzyć sobie w domu front, by móc go wykorzystać, kiedy ewentualnie dojdzie do jakiejkolwiek „burzy”. Gdzieś głęboko wiedzą, że ich zachowanie nie jest sprawiedliwe i dobre, dlatego „zabezpieczają sobie tyły”. Ośmieszanie ojca w oczach dzieci, alienowanie go od nich i innych członków jego rodziny to także technika, którą stosują kobiety. Sprawczyniom chodzi o to, by ofiary czuły się samotne i opuszczone – tak działa każdy sprawca przemocy. Alienacja sprawia, że trudniej jest prosić o pomoc, a o to chodzi przemocowcom. I tu pora na „najgorętszą parę ostatnich tygodni”.

Johnny i Amber

Co się może stać, kiedy mężczyzna decyduje się jednak na wyznanie, że jest lub był ofiarą przemocy? Żeby odpowiedzieć sobie na to pytanie, wystarczy przyjrzeć się sprawie rozwodowej pary aktorów. Amber Heard niedługo po ślubie oskarżyła Deppa o stosowanie przemocy domowej; bardzo szybko odsunęli się od niego przyjaciele, stracił kontrakty reklamowe, wyrzucono go z obsady filmów, których był absolutną gwiazdą („Piraci z Karaibów” i „Fantastyczne zwierzęta”). Zlinczowano go, mimo że sam zainteresowany, jego ochroniarze, asystentka Amber i inni sugerowali, że aktorka kłamie, a to Johnny przez cały czas trwania małżeństwa zbierał od niej srogie cięgi. W procesie wychodzą na światło dzienne brudy, których nikt przy zdrowych zmysłach nie chciałby prać publicznie. Mimo wszystko para zdecydowała się na upublicznienie sprawy; Heard liczy na zebranie poparcia i sławę, a Depp pragnie oczyścić swoje imię i pokazać, że był ofiarą.

Z nagrań wynika jednoznacznie, że kobieta biła aktora – w czasie jednej z kłótni stracił nawet kawałek palca; obrażała go, zdradzała, a nawet narobiła mu na poduszkę. Oczywiście Depp nie jest święty – pił, brał narkotyki, ale nie bił Amber, był w czasie ich konfrontacji niemal zawsze bardzo pasywny. W chwili, kiedy piszę ten tekst, proces jeszcze trwa, więc nie wiemy, jakie będzie jego rozwiązanie, ale już teraz możemy powiedzieć, że aktor był ofiarą przemocy fizycznej i psychicznej. Na jednym z nagrań Amber Heard mówi mu: „Powiedz światu, Johnny, powiedz im… Ja, Johnny Depp, mężczyzna, ofiara przemocy domowej… i sprawdź, jak wiele osób w to uwierzy i stanie po twojej stronie (…)”. „Jesteś ode mnie większy i silniejszy… Ja byłam 52-kilogramową kobietą… Zamierzasz stanąć przed sądem i powiedzieć: Ona to zaczęła? Serio?”. Na nagraniu słychać także, jak Depp mówi: „Tak, jestem”, kiedy pada pytanie o to, czy jest ofiarą aktorki.

To, że mężczyzna znany, lubiany i postrzegany jako macho staje przed całym światem i przyznaje, że był bity, poniżany, niszczony i zdradzany przez swoją partnerkę, może pomóc innym, którzy znajdują się w takiej sytuacji. Liczę po cichu na to, że dzięki upublicznieniu procesu mężczyźni, którzy są ofiarami przemocy domowej, odważą się wystąpić przed szereg. Nagłośnienie sprawy Deppa może „wyleczyć” nas z seksistowskiego przeświadczenia, że to tylko kobiety mogą być ofiarami.

Jeśli czytasz mój tekst i czujesz, że jesteś ofiarą przemocy, lub znasz kogoś, kto cierpi z jej powodu, nie bój się szukać pomocy: powiadom policję, zadzwoń na Niebieską Linię: 800 120 002, a jeśli jesteś w Belgii lub Holandii, wybierz numer 1712. Nie wstydź się, walcz o siebie, nie jesteś sam!

 

Anna Albingier

 

Gazetka 212 – czerwiec 2022