Basia Trzetrzelewska: Ciągle się zastanawiam, czym zasłużyłam na państwowe odznaczenie

Od kilku dekad święci triumfy na międzynarodowych scenach, ale nigdy nie zapomina o tym, że jest Polką. Za każdym razem mówi o tym z dumą, konsekwentnie wypełniając pewnego rodzaju misję, za którą została niedawno odznaczona. Prezydent RP przyznał Basi  Trzetrzelewskiej order Polonia Restituta za promocję polskiej kultury na świecie, a minister kultury – odznakę za zasługi dla kultury polskiej. Oba odznaczenia odebrała niedawno w polskiej ambasadzie w Londynie. Z artystką rozmawia Filip Cuprych.

Filip Cuprych: Basiu, otrzymałaś order Polonia Restituta za promocję polskiej kultury za granicą – jakie emocje ci towarzyszyły, kiedy się o tym dowiedziałaś?

Basia  Trzetrzelewska: Chyba rok temu usłyszałam o tym po raz pierwszy i wydawało mi się, że to jakiś żart (śmiech).  W ogóle nie potraktowałam tego poważnie, ale po jakimś czasie ta sama informacja dotarła do mnie znowu, tyle że już z innego źródła. I wtedy zaczęłam się nad tym zastanawiać.  Ale że nie było żadnego odzewu ze strony naszej Ambasady czy Kancelarii Prezydenta, więc znowu stwierdziłam, że to pewnie żart. Na początku grudnia ubiegłego roku Ambasada skontaktowała się z moją menedżerką i wreszcie to do mnie dotarło.  Wystraszyłam się trochę.  Wydawało mi się, że sobie na to nie zasłużyłam. Dzisiaj, już na spokojnie, przyznaję, że rozpiera mnie niesamowita duma i naprawdę jestem tym wszystkim onieśmielona.  Tak naprawdę to jeszcze do mnie dotarło, że coś tak poważnego stało się moim udziałem – za moją skromną pracę.

Zawsze podkreślasz swoje korzenie, zawsze mówisz, że jesteś Polką…

Tak, to prawda.

Takich artystycznie zaangażowanych ambasadorów Polski, z takim dorobkiem, jak twój, za granicami kraju nie ma zbyt wielu.

Jeżdżąc po świecie, zauważyłam, że ludzie bardzo niewiele wiedzą o Polsce. Słyszeli o Solidarności, o niektórych piłkarzach, o  Wałęsie, o papieżu. I na tym się ich wiedza o naszym kraju kończy. I zawsze wydaje mi się, że to jakiś mój wewnętrzny obowiązek uświadomić im, że mamy tak niesamowitą kulturę, że tak dynamicznie się rozwijamy. Ja przyjechałam do  Wielkiej Brytanii w styczniu 1981 roku. Kiedy później w Polsce został wprowadzony stan wojenny, nasz kraj znany był na świecie głównie z problemów, z kłopotów. I to wielu ludziom zostało w głowach, zwłaszcza w odleglejszych krajach. Musiałam przekonywać ich, że wszystko wygląda inaczej, że jesteśmy niesamowicie inteligentnym narodem i że w sytuacjach kryzysowych nieźle dajemy sobie radę. Mimo że nie jest to takie proste. Zawsze podkreślam nasz narodowy dorobek nie tylko w sferze kultury, ale też choćby nauki. Niektórym trzeba wytłumaczyć, że Skłodowska nie była Francuzką i że Kopernik był Polakiem, tak samo jak i Chopin (śmiech). Zawsze pod koniec koncertu przedstawiam zespół i podkreślam, że jestem z Polski.  To ludziom otwiera oczy, dowiadują się czegoś nowego i bardzo się z tego cieszę.

Zdarzyło się może tak, że ktoś powiedział „No, ma pani talent, umie pani śpiewać, dobrze to pani wychodzi… Dlaczego nie robi pani tego w swoim kraju…”?

A wiesz, że nie? (śmiech) Nigdy nikt mnie o to nie spytał.  To dziwne. Ludzie pytają mnie często o początki mojej kariery i wtedy zawsze opowiadam o szkole, o moich pierwszych zespołach, o Alibabkach. Jakieś początki w Polsce miałam. Uwierz mi, ubolewam trochę nad tym, że nie śpiewam więcej po polsku, zwłaszcza w Polsce. Czuję, że ludzie tego chcą. Dlatego te piosenki, które śpiewam po polsku, zostawiam zawsze na koniec.  Ale też staram się wytłumaczyć, o czym mówią piosenki anglojęzyczne, choć oczywiście coraz więcej ludzi mówi po angielsku i doskonale się orientuje w tym, co ze sceny w tym języku przekazuję.

Nie pracuje się dla odznaczeń, bo nigdy przecież nie wiadomo, czy je się kiedykolwiek otrzyma. Co zatem jest dla ciebie motorem, który pcha cię do dalszej pracy?

Na pewno wiesz, że miałam przestoje w pracy i czasami wydawało mi się, że nie mam już nic więcej do powiedzenia.  Ale od czasu do czasu słyszę niesamowite dźwięki, które mnie inspirują. Zresztą, to nie musi być muzyka. Inspiracje są wszędzie. Ja mam ogromną słabość do architektury. Pobudza mnie ludzka wyobraźnia.  To samo można powiedzieć na tak wiele sposobów, między innymi wyrazić to muzyką. Najważniejszym motorem dla mnie jest ciągłe ulepszanie swojej pracy. Mogę śpiewać, mówić w piosenkach, o czym chcę.  To bardzo komfortowa sytuacja. Bardzo często moje piosenki to pewnego rodzaju listy do pewnych osób, które mam w głowie. Dzięki temu „załatwiam” wiele międzyludzkich spraw. Mój zawód jest naprawdę wyjątkowo zdrowy. Mimo różnych problemów, związanych z ciągłymi podróżami i choćby ogromnym wysiłkiem fizycznym, na scenie czuję się najzdrowsza.  To jak aerobik (śmiech).  Także motywację do ciągłej pracy czerpię z wielu źródeł.

Polonia Restituta – czy to odznaczenie zobowiązuje?

Na pewno. Chociaż uwierz mi… nie miałam jeszcze czasu usiąść i pomyśleć o tym na spokojnie. Siedziałam sobie w domu, w spokoju, czekałam na twój telefon, przyglądałam się tym obu odznaczeniom i tak sobie myślałam, że teraz nie mogę zrobić niczego trywialnego (śmiech).  To zobowiązuje do zachowania pewnego poziomu artystycznego. Nie mogę nikogo zawieść. Podczas niezwykle uroczystej ceremonii w Ambasadzie usłyszałam tak wiele komplementów, wymieniono tak wiele moich zasług, których ja sama nie dostrzegam i nie doceniam… Żałuję tylko, że nie było moich rodziców. Na pewno byliby bardzo dumni.

A czy takim chwilom towarzyszy myśl w stylu „Gdybym miała wrócić do domu i tam kontynuować swoją pracę, to…”?

…To nie byłoby w tym żadnego problemu. Czasami myślę o tym, żeby pracować w Polsce częściej i tam robić więcej. Mam w Polsce swój własny kąt. Spokojnie mogłabym pracować i w Polsce, i tu. Odległości nie są dzisiaj żadnym problemem. I tak już teraz wszelkie pomysły czy materiały przesyłamy sobie z Dannym White’em drogą internetową z jednego końca Londynu na drugi, spotykamy się rzadziej niż kiedyś, bo nie jest to po prostu konieczne.  Wymiana myśli, wymiana jakichś próbek to dzisiaj kwestia minuty, więc nie byłoby żadnym problemem, żeby przyjechać do Polski. Od kilku lat mamy tam też bardzo fajną wytwórnię płytową, jestem bardzo zadowolona z ich wysiłków, więc jak gdyby nie ma powodów do tego, żeby tu być dłużej. Gdyby nie to, że już zapuściłam korzenie, mam tu rodzinę, przyjaciół. Na razie coraz częściej przyjeżdżam do Polski, jestem tam bardzo regularnie. Jedyny problem… (śmiech) jest taki, że w Polsce mam zbyt bogate życie towarzyskie i tak wielu przyjaciół, że właściwie każda wizyta wiąże się ze spotkaniami i trochę trudno jest mi się skoncentrować na pracy. Kompletne wyciszenie i koncentrację odzyskuję dopiero po powrocie z Polski i wtedy rzucam się w wir pracy.

Basiu, dziękuję za rozmowę.

Zapraszamy na stronę Basi  Trzetrzelewskiej: www.basiasongs.com

 

Filip Cuprych

www.polarityinternational.com

 

Gazetka 129 – marzec 2014