Malarka polskiego pochodzenia, Monika Rossa, od kilkunastu lat mieszka i tworzy w Stanach Zjednoczonych. Zaprowadziła ją tam z Polski dość okrężna droga – między innymi przez Francję i Hiszpanię.  W Paryżu studiowała w prestiżowej Ecole des Beaux Arts.  W Barcelonie – w Escuela de Diseño. W końcu trafiła do Arizony.

Stawanie się artystą – to także podróż. Podróż przez miejsca, ale także podróż w głąb siebie. Geograficznie można poznawać rzeczywistość, konfrontując tę zastaną w nowych miejscach z tym, co znane. Zwłaszcza artyści, osoby szczególnie wrażliwe na świat, podróżują uważnie, z oczami szeroko otwartymi, skupieni na dostrzeganiu tego, co inne, ciekawe, intrygujące.

Jednak każda podróż, choćby prowadziła przez cały świat, finalnie prowadzi do nas samych. Jest podróżą do samego siebie. Na spotkanie ze swoimi marzeniami, pragnieniami, odczuciami.  Tak chyba właśnie stało się w przypadku Moniki Rossy.  To chyba poprzez podróże, poprzez poruszanie się – między krajami, kulturami, w końcu – kontynentami – skrystalizowało się to, co jest emanacją dojrzałości w ogóle – dojrzałość artystyczna i malarska wizja.

W obrazach Moniki Rossy łączy się celowa spontaniczność kreski i szkicowość dotknięć pędzla z ogromnym ładunkiem emocjonalnym, jakim przepełnione są obrazy.  Artystka często maluje postaci dzieci, na przykład we wnętrzach, które zakreślają ramy ich świata, wśród instrumentów muzycznych. Praca zaczyna się od szkiców z natury. Jak zauważa Monika Rossa, w rysunku piórkiem widać każdą próbę oszukania. Rysunek to także duża dyscyplina.  To zdyscyplinowanie przy szkicowaniu pozwala później na pełną swobodę przed płótnem. Jak w przypadku muzyków jazzowych, którzy ćwicząc klasykę, potem mogą swobodnie i twórczo improwizować.  W niektórych obrazach Moniki Rossy można doczytywać się cytatów z mistrzów. Jak w „Koncercie”, w którym barwna tonacja przypomina słynne obrazy przestawiające pokój Van Gogha w Arles.

Jak mówi sama malarka: „Artysta nie musi się tłumaczyć; wszystko zawiera w tym, co tworzy. Nie musi obawiać się źle wyważonego słowa, które może być opacznie zinterpretowane”. Monika Rossa podkreśla, że maluje, by uwolnić myśli. Fascynuje ją człowiek; pytanie, jaki jest. Co myśli, jak działa. Jak odbiera innych, jak patrzy na naturę.  A także pytanie podstawowe – jak szczęśliwy jest i jak szczęśliwy może być.

Obrazy Moniki Rossy można oglądać w Brukseli w Galerii Katarzyny Napiórkowskiej przy Mont des Arts.

www.galeriemontdesarts.com

Wschód według Marcina Kowalika

Marcin Kowalik, młody malarz pochodzący z Zamościa, pokazuje w Brukseli swoje prace.  Wystawa zatytułowana „Mój wschód” to nie tylko odniesienie do miejsc na mapie Polski, ale także – a może przede wszystkim – opowieść o tym, z jakich źródeł czerpie artysta.  Wskazówką są malarskie odniesienia do historii sztuki. Na obrazach pojawiają się motywy zaczerpnięte od wielkich europejskich twórców – na przykład Paola Uccella czy Ingres. Obrazy dawne są tylko inspiracją, poddaną bardzo współczesnej narracji. „Mój wschód” to zatem także dyskurs o tym, jak współczesność czerpie z przeszłości.

Wystawa pod patronatem pani Grażyny Prawdy, małżonki Ambasadora RP przy Unii Europejskiej, europosła Arkadiusza Bratkowskiego i marszałka województwa lubelskiego, pana Krzysztofa Hetmana.

 

 

Justyna Napiórkowska

autorka O sztuce – Bloga Roku w dziedzinie Kultury, prowadzi Galerię Sztuki Katarzyny Napiórkowskiej przy Mont des Arts w Brukseli

www.napiorkowska.pl

 

 

Gazetka 131 – maj 2014