„Najpiękniejsze jest to, czego się nie zrobiło”

 

To Twoimi oczyma widzieliśmy prawdę i fałsz, piękno i brzydotę. Twoją wrażliwością mierzyliśmy nas samych, Polskę i świat. (...) – Krystyna Janda na mszy w intencji zmarłego

 

W niedzielę 9 października zmarł wybitny reżyser teatralny i filmowy Andrzej Wajda. Pogrzeb odbył się 19 października w Krakowie. A jeszcze kilka miesięcy temu, w marcu, na gali zorganizowanej w Warszawie przez Stowarzyszenie Filmowców Polskich świętowano 90. urodziny artysty. Zaledwie przed kilkoma tygodniami na festiwalu w Gdyni pokazany został jego najnowszy film pt. „Powidoki” – o Władysławie Strzemińskim (w kinach na początku przyszłego roku). Reżyser pracował do końca swych dni, a w wywiadach zapewniał, że ciągle ma pomysły na kolejne filmy.

 

Andrzej Wajda urodził się w Suwałkach, a następnie mieszkał w Radomiu i Krakowie. Podczas wojny początkowo uczył się na tajnych kompletach, jednak sytuacja finansowa rodziny zmusiła go do podejmowania różnych prac fizycznych. Mimo to właśnie w tym czasie zainteresował się malarstwem. W 1942 r. wstąpił do Armii Krajowej, gdzie pełnił funkcję łącznika.

 

Po wojnie rozpoczął studia na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, ale zrezygnował z nich po trzech latach i przeniósł się do Łodzi, by tam studiować reżyserię. Słynną łódzką Szkołę Filmową ukończył w 1953 r., jednak nie od razu przyszłemu wybitnemu twórcy udało się uzyskać dyplom – pracę dyplomową przedstawił dopiero siedem lat później.

 

Na jego filmach wychowało się kilka pokoleń Polaków – to on nauczył nas rozumieć złożoność naszej historii i pokrętne losy kraju. Na polską historię i kult martyrologii nie patrzył jednak bezkrytycznie. Przeciwnie, zwłaszcza we wczesnych obrazach starał się ostrzegać przez niepotrzebnym poświęceniem i ofiarą – to widać w filmach, które zapoczątkowały tzw. polską szkołę filmową, a jednocześnie były rozrachunkiem z drugą wojną światową: w „Pokoleniu” (1954), „Kanale” (1956) czy „Popiele i diamencie” (1958). Ich bohaterowie – pozostawieni samym sobie, zdradzeni, pozbawieni złudzeń – zmagają się z poczuciem niesprawiedliwości i złamanego, zmarnowanego życia. Jak powiedział: „Nie może być tak, że sławi się zwycięstwa, gdyż w większości są one martwe. W moim przekonaniu najlepiej swój obowiązek wobec społeczeństwa spełniają ci, którzy przedstawiają niezabliźnione rany i błędy, jakie popełniamy po raz kolejny”. Pod koniec życia powrócił do tematyki wojennej, kręcąc „Katyń” (2007). Z tą wstrząsającą zbrodnią łączyło go bolesne wspomnienie – jego ojciec był jednym z zamordowanych przez NKWD.

Nigdy nie krył swego krytycznego spojrzenia na komunistyczną rzeczywistość, jej patologie i wynaturzenia, co doskonale pokazał w swoich największych dziełach z nurtu kina moralnego niepokoju – w „Człowieku z marmuru” (1976) i „Człowieku z żelaza” (1981). Nie ukrywał swoich poglądów, angażując się w działalność polityczną – jako członek komitetu doradczego „Solidarności” i Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie, a także jako senator (1989–91). Do końca pozostał wierny swym przekonaniom, czego wyrazem jest film „Wałęsa, człowiek z nadziei” (2013).

W historii naszej kinematografii Wajda zapisał się jednak także – a może przede wszystkim – jako ekranizator najważniejszych utworów rodzimej literatury. To jemu zawdzięczamy przeniesienie na ekran takich dzieł jak „Popioły” (1965), „Bramy raju” (1967), „Wesele” (1972), „Ziemia obiecana” (1974), „Panny z Wilka” (1979), „Kronika wypadków miłosnych” (1985), „Panna Nikt” (1996), „Pan Tadeusz” (1999) czy „Zemsta” (2002).

Cieszył się międzynarodowym szacunkiem i uznaniem, o czym świadczą liczne nagrody, m.in. Srebrna Palma w Cannes za film „Kanał” (1957), nagroda FIPRESCI (Międzynarodowa Federacja Krytyków Filmowych) w Wenecji za „Popiół i diament” (1959), Srebrna Muszla w San Sebastian za „Wesele” (1973), FIPRESCI w Cannes za „Człowieka z marmuru” (1978) i Złota Palma za „Człowieka z żelaza” (1981).

Aż cztery jego filmy były nominowane do Oscara w kategorii najlepszy film obcojęzyczny: „Ziemia obiecana” (1976), „Panny z Wilka” (1980), „Człowiek z żelaza” (1982) i „Katyń” (2008). Statuetkę Amerykańskiej Akademii Filmowej otrzymał w 2008 r. za całokształt twórczości. Swoje przemówienie po przyjęciu nagrody rozpoczął od słów, które wyrażają kwintesencję jego twórczości: „Ladies and gentlemen, będę mówił po polsku, bo chcę powiedzieć to, co myślę, a myślę zawsze po polsku”. Cały dorobek Wajdy – mimo kilku zagranicznych produkcji – jest bowiem na wskroś polski; w gruncie rzeczy to o „polską sprawę” zawsze mu chodziło. Za to także został doceniony; otrzymał wiele państwowych nagród i wyróżnień, w tym najstarsze i najwyższe odznaczenie w Rzeczpospolitej – Order Orła Białego, nadawany najwybitniejszym osobowościom za znamienite zasługi dla Polski.

Z życia Wajdy…

 

- Czterokrotnie żonaty i trzykrotnie rozwiedziony: z Gabrielą Obrembą, Zofią Żuchowską, Beatą Tyszkiewicz (z którą ma córkę Karolinę); z ostatnią żoną, Krystyną Zachwatowicz, przeżył ponad 40 lat.

- Miał w planach nakręcenie filmu „Krzyżacy”, ale nie otrzymał zgody od Zespołu Filmowego KADR, i tak książkę zekranizował ostatecznie Aleksander Ford.

- Spółka „Agora”, wydająca m.in. „Gazetę Wyborczą”, została założona w 1992 r. w mieszkaniu Andrzeja Wajdy, który był jednym z jej współzałożycieli.

- Wielokrotnie nagradzany był tytułem doktora honoris causa, m.in. przez następujące uczelnie: American University w Waszyngtonie, Uniwersytet Boloński, Uniwersytet Jagielloński, Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie, Państwową Wyższą Szkołę Filmową, Telewizyjną i Teatralną w Łodzi i Uniwersytet Warszawski.

 

- Był wielkim miłośnikiem japońskiej kultury; w 1994 r. otworzył Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej „Manggha” w Krakowie.

- Statuetkę Oscara, podobnie jak Złotą Palmę z Cannes i Złotego Lwa z Wenecji, przekazał Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego.

 

Halina Szołtysik

 

 

 

Gazetka 156 – listopad 2016