To bez wątpienia najbardziej wyczekiwana premiera filmowa tej jesieni – film w październiku wszedł do kin. Oczekiwania widzów, jak zwykle, są ogromne – i trudno się dziwić. Musieli czekać aż 35 lat na ciąg dalszy. Dziennikarze i krytycy filmowi, którzy mieli możliwość obejrzenia filmu, zanim dotarł do masowej dystrybucji, nie kryli swego zachwytu. Co prawda wtedy nie mogli zdradzić zbyt dużo, a już na pewno prawie nic z fabuły, ale ich reakcje były jednoznacznie pozytywne – zachwycający, wspaniały, olśniewający, niewiarygodnie dobry, arcydzieło gatunku. Cztery zwiastuny dawały przedsmak tego, co zobaczymy na dużym ekranie, ale nie zdradzały zbyt wiele.

BLADE RUNNER 2019

„Łowca androidów” to film science fiction o policjancie Ricku Deckardzie, którego celem jest zabijanie humanoidalnych robotów, które zdezerterowały z kolonii pozaziemskich i powróciły na Ziemię. Akcja rozgrywa się w niezbyt odległej przyszłości w mrocznym i deszczowym Los Angeles. Dzięki temu, że film jest oparty na powieści Philipa K. Dicka, nie jest banalną historyjką, ale rozważaniem nad istotą człowieczeństwa i świata. Powieść amerykańskiego pisarza zatytułowana „Czy androidy śnią o mechanicznych owcach” w mniejszym stopniu jest czystą fabułą, a w większym filozoficznymi rozważaniami na temat rzeczywistości i człowieka.

Film nakręcony w 1982 r. nie od razu stał się kultowy, zresztą i sam Philip K. Dick nie był wtedy zbyt znany i popularny. Z czasem dzieło zaczęło zyskiwać na popularności (podobnie jak ścieżka dźwiękowa) – do tego stopnia, że w 1993 r. film został wpisany do National Film Registry, czyli na listę amerykańskich filmów uważanych za dziedzictwo narodowe. Natomiast Philip K. Dick stał się jednym z najbardziej cenionych pisarzy science fiction.

Każdy fan filmu ma na zawsze przed oczami ostatnią scenę – ostatni replikant umiera, ale jego zachowanie (uratowanie życia swojemu łowcy) oraz uczucia, których doznaje (radość, smutek, miłość, złość), nie pozwalają o nim myśleć tylko jako o robocie. Owszem, jest maszyną, ale obdarzoną osobowością, świadomością i wspomnieniami – czy więc należy go traktować jako robota czy może jak prawie człowieka? Kto żyje bardziej – wyposażony w niezwykłe umiejętności fizyczne i umysłowe android, bez którego kolonizacja innych planet nie byłaby możliwa, czy słaby w stosunku do niego, ale posiadający zdolność empatii człowiek? Czy chęć życia i próby przedłużenia swego istnienia na świecie nie są typowo ludzkimi pragnieniami?

Wykreowany wizualnie świat ma swój niesamowity klimat i olśniewa do dziś stylem (skrzyżowanie filmu noir z futuryzmem). Świetne role stworzyli w tym filmie – pod reżyserskim okiem Ridleya Scotta – Harrison Ford, Rutger Hauer oraz Sean Young. Autorem hipnotyzującej muzyki był Vangelis.

BLADE RUNNER 2049

W futurystycznym Los Angeles wciąż trwa produkcja replikantów – ich nowej, ulepszonej wersji, ale nadal potrzebni są łowcy androidów, gdyż ciągle jeszcze na Ziemi ukrywają się niedobitki z dawnej serii Nexus. Mroczny klimat miasta przyszłości – wieżowce z wyświetlanymi neonowymi reklamami, nieustający deszcz i spowijająca wszystko przydymiona ciemność – pozostał. Tak jak i nieśpieszna akcja. Ryan Gosling jako młody oficer policji K ma taką samą magnetyczną siłę przyciągania uwagi widza, jaką miał Harrison Ford, który również – co jest niezwykłą gratką – pojawia się w sequelu. Bo każda historia ma swoje źródło w przeszłości. Rutynowe zadanie młodego policjanta – eliminacja replikanta starego typu – staje się okazją do niezwykłego odkrycia. Może ono zmienić losy świata. A na pewno będzie miało wpływ na życie agenta K.

Na szczęście twórcom filmu udało się zachować klimat pierwszej części. Pomaga w tym muzyka Hansa Zimmera, w której pobrzmiewa charakterystyczny dla pierwszej części motyw przewodni i która podkreśla senność wykreowanego świata. Na pewno to zasługa reżysera Denisa Villeneuve’a, który okazał się właściwym człowiekiem do realizacji tego właśnie filmu. Ridley Scott, reżyser „Blade Runnera” z 1982 r., czuwał nad realizacją nowego obrazu jako jego producent, a scenarzystą był Hampton Fancher, współtwórca pierwszej części. Harrisonowi Fordowi i Ryanowi Goslingowi towarzyszą Jared Leto, Robin Wright oraz Ana de Armas.

Druga część to pełnoprawna kontynuacja zanurzona w klimacie pierwszego „Blade Runnera”, ale pokazująca także te miejsca i eksplorująca te wątki, które – choć obecne w powieści Philipa K. Dicka – nie były ukazane w pierwszej części. Wizualna strona nowego „Łowcy androidów” zachwyca może właśnie dlatego, że jest – podobnie jak pierwsza wersja – efektem scenograficznych i oświetleniowych trików, a nie komputerowych efektów specjalnych. Obraz opuszczonego Los Angeles spowitego w pomarańczowym pyle zapada w pamięć. Pozostały aktualne pytania o istotę człowieczeństwa, o istotę świata czy postrzeganie rzeczywistości. Co nas czyni ludźmi? Skąd się biorą uczucia? Co jest prawdą, a co złudzeniem?

Dziś pytania zadawane przez Philipa K. Dicka w jego powieści i te z obu filmów stają się coraz bardziej aktualne za sprawą rozwoju technologicznego. Powoli nasz świat staje się zaludniany przez humanoidalne roboty, trwają prace nad sztuczną inteligencją. Kto wie, czy nasza przyszłość będzie podobna do rzeczywistości z „Blade Runnera”, a może z powieści? Ziemia zaludni się androidami lub sztucznymi zwierzętami? Czas pokaże. Na razie możemy się delektować oglądaniem „Blade Runnera 2049” lub z sentymentem powrócić do starszej wersji.

 

 

Sylwia Maj

 

 

Gazetka 166 – listopad 2017