18 stycznia obchodzimy Międzynarodowy Dzień Kubusia Puchatka. Tego dnia w 1882 roku urodził się jego ojciec – brytyjski pisarz Alan Aleksander Milne. Angielski Winnie-the-Pooh, holenderski Winnie de Poeh, czeski Medvídek Pú, francuski Winnie l’ourson czy norweski Ole Brumm – niezależnie od szerokości geograficznej przygody misia szturmem podbijają kolejne pokolenia.

INSPIRACJE

Pierwowzorem Puchatka był pluszak Winnie pochodzący z domu handlowego Harrods – prezent dla Christophera, syna pisarza, na pierwsze urodziny. Godność maskotki nie była przypadkowa – imieniem Winnipeg ochrzczono prawdziwą niedźwiedzicę, będącą ozdobą kanadyjskiego wojska Korpusu Weterynaryjnego Kanady. Po przewiezieniu do Wielkiej Brytanii mieszkała dożywotnio w londyńskim zoo, gdzie wypatrzył ją mały Christopher z ojcem. Woziła dzieci na grzbiecie, ochoczo pozowała z londyńczykami, pozwalała się karmić i była żywą atrakcją. Nic dziwnego, że malcowi zapadła w pamięć.

To z myślą o Christopherze Milne napisał i wydał porywające opowiastki o perypetiach niedźwiadka i jego przyjaciół ze Stumilowego Lasu – w 1926 roku „Kubusia Puchatka” i w 1928 roku „Chatkę Puchatka”. Chłopiec był pierwowzorem Krzysia, największego przyjaciela misia o bardzo małym rozumku.

Co ciekawe, rysunki Ernesta Howarda Sheparda, które znamy z kart powieści, wcale nie opierały się na wyglądzie maskotki. Jak przyznawał w wywiadach rysownik, nigdy nie widział na żywo prototypu bohatera, choć bywał w domu pisarza. Swoją wizję oparł na wyglądzie pluszaka Growlera – misia własnego syna.

W Polsce do miłośników Stumilowego Lasu dołączyła jeszcze jedna bohaterka, ofiarująca rodakom wspaniałe polskie tłumaczenie powieści Milne’a. To Irena Tuwim, siostra poety Juliana, która podjęła się trudnego wyzwania i absolutnie sprostała wymaganiom czytelników. Dzięki niej cytujemy codziennie frazy: „to, co tygryski lubią najbardziej” czy „małe co nieco”. Tuwim nie trzymała się sztywno wzorca; podrasowała humor angielski, tak by przypominał nasz ojczysty i bardziej trafiał do publiczności, a także zmieniła nieco wątki. Wszystkiego jednak dokonała z tak dużym wyczuciem, że nikt jej tego nie ma za złe, a wręcz jest podziwiana za wyjątkową interpretację i adaptację. Co ciekawe, polskie tłumaczenie Tuwim w świetle prawa uznawane jest za osobny utwór i podlega ochronie autorskiej.

Późniejszy przekład Moniki Adamczyk-Garbowskiej wywołał już więcej kontrowersji. Tłumaczka podjęła decyzję o przedstawieniu misia jako Fredzi Phi-Phi, co nie każdemu przypadło do gustu (choć wielbiciele Milne’a przyznają rację, że brzmi to wiarygodniej i bliżej oryginału, gdyż także Milne do żeńskiego imienia Winnie-the-Pooh stosował zaimki męskie).

KULISY SUKCESU

Milne od dziecka miał zacięcie pisarskie. Razem ze starszym bratem wymieniał listy zawierające poezję; chętnie tworzył krótkie formy prozatorskie i żartobliwe, lekkie wierszyki. I choć na studiach w Cambridge jako przedmiot główny wybrał matematykę, to nauka przedmiotów ścisłych nie przeszkadzała mu w demonstrowaniu literackich talentów na łamach uniwersyteckiej gazetki, której z czasem został nawet redaktorem. Jako dorosły marzył o karierze autora, jednak utrzymanie się z tej aktywności nie należało do łatwych. Stale zabiegał o publikację; pisał krótkie artykuły do lokalnej gazety, żeby związać koniec z końcem, ale wszelkie próby stworzenia dłuższych form prozatorskich nie cieszyły się przesadnym powodzeniem. Milne nie był jednak typem, który poddaje się w przedbiegach. Gdy poznał swoją przyszłą żonę, Dorothy de Sélincourt, a później został ojcem, to rodzina stała się głównym odbiorcą jego groteskowych i cudacznych wierszyków. Całe szczęście, że małżonka nie odkładała ich na pamiątkę do szuflady, ale śmiało wysyłała do magazynów z propozycją przedruku. I to był strzał w dziesiątkę. Milne zaczął wzbudzać zainteresowanie.

Oprócz wierszy i noweli o Kubusiu Puchatku pisarz wydał także sztuki oraz autobiografię.

CIENIE BEZ BLASKÓW

Przygody Kubusia Puchatka przynosiły radość do wielu domów, ale niestety nie wywoływały takiej ekscytacji w życiu literata. Jego dalsze próby wydawnicze (niemały dorobek dramatyczny!) nie dorównywały w opiniach czytelników dziecięcym tekstom, a on sam nie mógł pogodzić się z myślą, że jest poczytnym mistrzem pióra literatury średnich lotów, gdy stać go na więcej. Nie cieszył się z zarobionych pieniędzy, bo wyzwaniem dla niego była sama praca. Problem tkwił w tym, że stał się zazdrosny o postać, którą wykreował i która stawała się sławniejsza niż on sam.

Jego relacje z synem także nie należały do szczęśliwych. Po latach Christopher zarzucił ojcu, że wykorzystał jego wizerunek do zdobycia reputacji, nic nie oferując w zamian. Bywał inspiracją, ale tylko do zabawy słowem. Milne nie potrafił zająć się synem, za to stworzył w swojej głowie obraz wyidealizowanego chłopca. W domu panowały chłodne stosunki, a dobre serce okazywała dziecku tylko niania, która dbała o jego szczęście i poczucie bezpieczeństwa, całkowicie przelewając na małego swe instynkty macierzyńskie.

W przeciwieństwie do ojca młody Milne był cichym, kochającym, czułym i troskliwym człowiekiem. Sława rodzica przygniatała go i ograniczała. Jako chłopiec czuł się wyjątkowy i ważny – wspierał rozwój kariery ojca, chętnie uczestniczył w sesjach fotograficznych do magazynów (jego pokój, pierwowzór powieściowego pokoju, stał się marzeniem każdego dziecka!), korespondował z fanami, a nawet brał udział w nagraniu płyty z Puchatkowymi piosenkami oraz w przedstawieniach. Jego dzieciństwo było własnością publiczną, ale na tym etapie sprawiało mu to niekłamaną frajdę. Jako dorosły zaczął czuć jarzmo popularności – był napiętnowany i uwięziony na kartach powieści. Zmagał się z prześladowaniem przez rówieśników (stylizowany przez matkę na dziewczynkę, tak też został nakreślony w tekstach) i jąkaniem, a na swą obronę zaczął uprawiać boks.

Długo szukał miejsca na ziemi, mając jedynie głośne nazwisko, a żadnej realnej misji przed sobą. Jednak jego życie na zawsze wyznaczyła literatura. Razem z żoną przez wiele lat prowadził księgarnię. Po śmierci obojga rodziców pozwolił sobie na autoterapię, pisząc wspomnienia i przedstawiając swoje stanowisko w sprawie twórczości ojca (więcej w książkach Christophera Milne’a „Zaczarowane miejsca” oraz „Poza światem Puchatka. Wybór ze wspomnień”). To jego rozliczenie z bohaterami Stumilowego Lasu, gdzie starał się zrozumieć swoją niechęć do bajki, rozliczyć się z przeszłością i jednocześnie zaakceptować rolę, jaką powierzył mu los.

Żona Milne’a również miała twardy orzech do zgryzienia – jej popularny małżonek jawnie wypowiadał się w tonie antyfeministycznym i trwał na stanowisku, że miejsce kobiety jest zawsze przy mężu, by to jego marzenia oraz cele realizowała (więcej w biografii Ann Thwaite – „A.A. Milne. Jego życie”). Jej kontakty z synem były sporadyczne. Była oburzona tym, w jaki sposób jedynak krytykuje rodzinę w mediach. Życie w cieniu Kubusia było raczej przekleństwem niż błogosławieństwem.

LEŚNE ZUCHY

Na kartach powieści spotykamy zwierzęcych bohaterów, którym Milne przypisał ludzkie cechy. I tak poznajemy Kubusia Puchatka, który nie grzeszył rozumkiem. Był naiwny, poczciwy, wdzięczny, otwarty, łagodny, infantylny, rozbrajająco szczery i potrafił konsumować baryłki miodu w ilości hurtowej. Dalej niepewnie macha do nas Prosiaczek – prostoduszny, płochliwy, za to o gołębim sercu, zawsze gotowy pomóc przyjacielowi w potrzebie. W opozycji do tych bohaterów stoi szalony Tygrysek – wiecznie pobudzony, kipiący energią, podekscytowany i niespokojny – oraz autorytarny Królik, dość apodyktyczny w relacjach z sąsiadami i lubiący przewidywalność (skoki tygrysa bokiem mu wychodzą). Nie można nie wspomnieć o mądrej (a wręcz przemądrzałej) i wszystkowiedzącej Sowie oraz wielce opiekuńczej Kangurzycy i jej niewinnym Maleństwie. Całe grono dopełnia jeszcze jedna postać – Kłapouchy. Malkontent, jakich mało! Nic go nie wzrusza – ani radość, ani smutek. Ze stoickim spokojem przyjmuje wszystko, co mu życie przyniesie. Jest depresyjny, często popada w przesadną melancholię i osowiałość. Z ogonem czy bez.

Według bliskich pisarz widział w sobie małe dziecko, które ma schronienie w sercu dorosłego. Postać Krzysia była jedynie przekaźnikiem tego, co tak naprawdę mu w duszy gra. Być może był kiepskim ojcem, ale znakomicie wyczuwał drgania emocjonalne i nastroje syna. Sukces Milne’a opiera się na jego umiejętności fantazjowania. Dzięki temu trikowi doskonale wrasta w wyobraźnię dzieci i uświadamia im, że nie ma zbyt błahych i głupiutkich pytań. Bo każdy z nas ma w sobie trochę z Kubusia Puchatka, trochę z Tygryska, a trochę z Kłapołuchego.

 

Sylwia Znyk

Gazetka 168 – luty 2018