Poczucie bezpieczeństwa w sobie i w świecie to temat rzeka. Od niego najczęściej zaczyna się i na nim kończy rozmowa w gabinecie psychologicznym. To temat z gatunku absolutnie podstawowych, bo czy można być szczęśliwym i życiowo spełnionym, mając zachwiane poczucie bezpieczeństwa? A co zrobić, gdy go w sobie nie mamy? Czy da się je wypracować? Czy zależy ono od sytuacji zewnętrznej? I dlaczego jedni mają go tyle, że w każdej chwili gotowi są pójść na barykady, a innych wyjście z domu po zakupy napawa lękiem? Spróbujmy to trochę uporządkować.

Niezwykle interesujące badania z zakresu epigenetyki, czyli nauki zajmującej się zmianami genetycznymi spowodowanymi czynnikami zewnętrznymi oraz dziedziczeniem genów, wykazują, że nasze nastawienie do życia może być kształtowane na poziomie DNA już w życiu płodowym poprzez emocje noszącej nas w łonie matki. I prawdopodobnie już wtedy kształtują się podwaliny tego, na ile w późniejszym życiu będziemy czuć się bezpiecznie. Można zatem z wysokim prawdopodobieństwem założyć, że jeśli kobieta w okresie ciąży pozostaje pod wpływem silnego stresu, to hormony stresu przenikają za pomocą łożyska do krwi nienarodzonego dziecka. Mamy zatem w tym przypadku do czynienia z pewnymi uwarunkowaniami genetycznymi. I tak jedne maluchy w momencie narodzin są spokojniejsze, a inne nie.

Kolejną równie ważną kwestią jest przekaz rodzinny i kulturowy, jaki wynosimy z domu. Jeśli bowiem przez pierwsze 18 czy 20 lat żyjemy w rodzinie generującej pełną nieufności i lęku postawę wobec przyszłości, to trudno postrzegać świat jako dobry i pełen obiecujących zdarzeń. Będziemy się go raczej bali i złowrogo mu się przyglądali z oddali. Można powiedzieć, że przez tego rodzaju wychowanie zostaliśmy przez najbliższych zainfekowani lękiem, co nie pozostanie bez wpływu na jakość naszego dorosłego życia. Jakie zatem będą skutki wyrastania w lękowym domu? Reagowanie nieadekwatnie do sytuacji, niezbyt dobre radzenie sobie w relacjach społecznych, unikanie życiowych lub zawodowych wyzwań (choćby były skrojone na nasze możliwości) lub postawa agresywna. Warto dodać, iż funkcjonowanie z wysokim poziomem lęku zazwyczaj wygląda tak, że im więcej murów i zabezpieczeń, tym bardziej narasta w nas napięcie i mała nieuwaga może spowodować eksplozję skumulowanych lęków.

Poczucie bezpieczeństwa zależy także od temperamentu, a konkretniej od reaktywności, czyli ilości bodźców, których potrzebujemy, by czuć się dobrze. I tak jedni potrzebują ich dużo, a inni mało. To właśnie zapotrzebowanie na adrenalinę, której poszukujemy, aby osiągnąć optymalny poziom pobudzenia, określa poziom naszej reaktywności. Bardzo się w tym względzie różnimy. I tutaj gatunek ludzki można podzielić na dwie grupy. Tzw. osoby niskoreaktywne, aby czuć się dobrze, potrzebują silnej stymulacji. Lubią krwawe horrory, uprawiają niebezpieczne sporty i doładowują się energetycznie za pomocą silnych, intensywnych przeżyć. Dopiero wtedy czują, że żyją. Ma być dużo i ma się dziać. Druga grupa to tzw. osoby wysokoreaktywne, czy też wysoko wrażliwe, delikatne emocjonalnie. Życie duchowe dostarcza im tylu przeżyć i emocji, że raczej nie poszukują ich więcej w świecie zewnętrznym. Najbardziej cenią sobie święty spokój. Zdecydowanie unikają nadmiaru bodźców i silnie stymulujących form aktywności, bo są im one niepotrzebne.

Czy warto zatem się trudzić, aby zwiększyć swoje poczucie bezpieczeństwa? Jak najbardziej! Co więcej, większość z nas (o ile nie wszyscy) się w tej sprawie trudzi. Trzeba jednak pilnować, aby zmierzać w tym trudzie we właściwą stronę. Na początek niezbędna jest umiejętność odróżniania faktów od naszych (lub cudzych) interpretacji. Bo to zazwyczaj nie fakty chwieją naszym poczuciem bezpieczeństwa, ale ich interpretacja. To my nadajemy faktom znaczenie i ładunek emocjonalny. Już sama świadomość tego, że od nas zależy, co zrobimy z danym zdarzeniem, pozwala nam pozostać w kontakcie z rzeczywistością i utrzymać grunt pod nogami. Chcielibyśmy, aby było lekko, łatwo i przyjemnie, ale pamiętajmy: pracę nad opanowaniem własnych lęków trzeba zacząć od pracy nad własnym wnętrzem. Nie ma innej drogi, niż słuchanie swoich lęków, rozpoznawanie ich, a następnie zrozumienie, skąd się biorą. Dość często zdarza się, że ludzie osadzają swoje poczucie bezpieczeństwa w drugim człowieku. Przestrzegam, iż nie jest to najlepszy pomysł. Bo co się stanie, kiedy nasz dobrostan, szczęście i komfort psychiczny ulokowaliśmy w człowieku, który od nas odchodzi? No właśnie. On odejdzie, a wraz z nim to, co tak misternie przez lata wypracowywaliśmy, tylko że zamiast w sobie, to w kimś innym.

Poczucia bezpieczeństwa nie zbudujemy, odgradzając się od świata i unikając zagrożeń czy ryzyka. Życie jest nieprzewidywalne i nie da się go zaplanować. Paradoks polega na tym, że najbardziej straszy nas nasz własny mózg, który za wszelką cenę usiłuje nas utrzymać przy życiu. Stąd właśnie tyle w nim ośrodków, których zadaniem jest natychmiastowe wykrywanie każdego potencjalnego zagrożenia. Układ nerwowy ocenia poziom naszego bezpieczeństwa na podstawie stanu naszych organów wewnętrznych (w stresie boli nas brzuch albo nie możemy nic przełknąć) czy mięśni (najczęściej karku i barków). Emocje powstające pod wpływem stresujących, zagrażających naszemu bezpieczeństwu wydarzeń dłużej się utrzymują i są trudniejsze do przeżycia niż te związane z wydarzeniami pozytywnymi. Trudno się zresztą dziwić umysłowi, że jest w stanie nieustannej czujności i niepokoju. Lata ewolucji go do tego przystosowały.

Najważniejsze, z czym chciałabym państwa zostawić, to uświadomienie sobie, że poczucie bezpieczeństwa zależne od czynników zewnętrznych jest bardzo złudne. Proszę nie dać się na to nabrać. Można być szczęśliwym w chorobie i w czasie wojny, a bardzo nieszczęśliwym, wiodąc dostatnie i wygodne życie. Możemy gonić za bezpieczeństwem zależnym od drugiego człowieka, od pracy czy znajomych. Możemy poddać się zakupoholizmowi i otoczyć rzeczami jak tarczą ochronną. Każdy ma wybór. I pewnie nawet chwilowo pozbędziemy się lęków. Prawdziwe i stabilne poczucie bezpieczeństwa wynika jednak z głębokiego przekonania i poczucia, że człowiek jest częścią czegoś większego i że zmiana, choć budzi niepokój, jest istotą naszego życia.

 

Aleksandra Szewczyk

Psycholog

 

Gazetka 217 – grudzień 2022