Ciepłe niedzielne popołudnie, dzień wolny od pracy, idealny, żeby wybrać się z dziećmi parku. Jeden z niewielu, kiedy można pobyć razem. Jednak w parkach bywają nie tylko rodziny, ale również psy. I nagle rodzic, dotąd spokojny i opanowany, staje się zdenerwowany i spięty. Zabawa przestaje cieszyć, dorosły w napięciu obserwuje, jak daleko od niego znajduje się czworonóg, i odskakuje w popłochu, jeśli zwierzę zbliży się za bardzo. Choć na świadomym poziomie wie, że ryzyko ataku ze strony psa jest znikome, pojawiają się w nim fantazje o bestii, która tylko czyha, żeby go skrzywdzić.

NASZE LĘKI A BEZPIECZEŃSTWO DZIECKA

Można się bać wielu rzeczy i sytuacji – wysokości, psów, pająków – nawet jeśli jest się już bardzo dorosłym i wie się doskonale, że nie zagraża nam żadne realne niebezpieczeństwo. Jednak lęk jest tak silny, że nie sposób go całkowicie ukryć. Dziecko widzi, że rodzic zaczyna się zachowywać inaczej. Czuje, że znalazło się w niebezpieczeństwie nie dlatego, że zostanie za chwilę zaatakowane przez groźne zwierzę, ale dlatego, że jego rodzic – opoka, punkt odniesienia i gwarant bezpieczeństwa – stracił grunt pod nogami.

Jednym z najważniejszych zadań każdego rodzica jest zadbanie o bezpieczeństwo dziecka. Szukamy na to różnych sposobów. Początkowo jest łatwo, ponieważ dziecko pod każdym względem jest zależne od rodzica i jego decyzji. Rodzic może zabrać dziecko z niebezpiecznego jego zdaniem miejsca, zakazać mu wspinaczki na niepewną drabinkę na placu zabaw, trzymać za rękę na spacerze, żeby nie wbiegło nagle pod samochód. Uczymy też dzieci ograniczonego zaufania do świata i ludzi – chyba każde dziecko wie, że nie powinno brać cukierków od nieznanego mężczyzny, że po szkole należy przyjść prosto do domu i nie otwierać drzwi nieznajomym. Również instytucje traktują bezpieczeństwo dzieci priorytetowo; przedszkole czy szkoła nie pozwoli, by zostało zabrane po zajęciach przez znaną dziecku babcię czy ciocię, jeśli nie ma odpowiedniego upoważnienia. Z jednej strony, być może jak nigdy dotąd, mamy świadomość, jak wiele niebezpieczeństw czyha na dzieci i jak sobie z nimi radzić. Z drugiej – dzieci nigdy jeszcze nie były w gruncie rzeczy tak bezpieczne i otoczone wszechstronną opieką jak teraz.

Dbanie o bezpieczeństwo dziecka jest naturalną potrzebą rodziców. Jednak często te działania wykraczają poza zrozumiały niepokój rodzica i ujawniają jego nieco inną motywację. Dzieciństwo często kojarzy się z nieuzasadnionymi lękami: przed potworem mieszkającym w szafie, przed ciemnym pokojem, nocnym wzywaniem rodziców z powodu złego snu. Jednak pomiędzy tymi lękami, które można rozumieć jako sposób, w jaki dziecko radzi sobie z różnymi aspektami codzienności, stoją lęki rodzica. Często nieświadome, zaprzeczone, a jednak mające realny wpływ na życie rodziny. Problem jest o tyle skomplikowany, że granica pomiędzy chęcią chronienia dziecka a przekazywaniem mu lęków rodzica jest cienka.

W JAKI SPOSÓB DZIECI UCZĄ SIĘ ŚWIATA I SAMYCH SIEBIE?

Byłoby o wiele łatwiej, gdyby dzieci można było nauczyć życia poprzez rozmowę. To ważne, żeby rozmawiać z dziećmi, jednak prawdziwa nauka odbywa się na drodze obserwacji. Dzieci są bardzo wrażliwe i uważne na to, co widzą wokół, na zachowania opiekunów, ich słowa wypowiedziane do różnych osób i w rozmaitych sytuacjach, na symptomy zmian. Rodzic stanowi dla dziecka pierwszy i najważniejszy wzorzec. Jest bazą, skałą, na której buduje swoje poczucie bezpieczeństwa. Jeśli rodzic zaczyna się zachowywać w sposób irracjonalny, nawet jeśli deklaruje, że wszystko jest w porządku, dziecko również zaczyna się niepokoić. Rozumie zachowanie rodzica jako sygnał, że znajduje się w niebezpieczeństwie. Nawet jeśli lubi psy lub dobrze i pewnie czuje się, wspinając po kolejnych szczeblach drabinki na placu zabaw, to jednak widząc zaniepokojenie rodzica albo słysząc kolejny raz: „uważaj, żebyś nie spadł”, prawdopodobnie zacznie wątpić w swoje siły. Obserwując zalęknionego lub niepewnego siebie rodzica, zacznie myśleć, że świat jest niebezpiecznym miejscem i trzeba się go obawiać. Istnieją dowody na to, że dzieci rodziców cierpiących na zaburzenia lękowe same są bardziej narażone na podobne trudności.

Niepokojące sygnały

Bycie ostrożnym oraz wrażliwym na zagrożenia to zachowania adaptacyjne, mające ochronić nas przed realnym niebezpieczeństwem. Jednak pewne objawy powinny nas niepokoić. Mogą one być objawem zaburzeń lękowych lub depresji. Są to zaburzenia znacznie powszechniejsze niż może się wydawać i dotyczą nawet do 30 proc. wszystkich pacjentów zgłaszających się do lekarza pierwszego kontaktu. Jest to jednocześnie jednostka chorobowa bardzo często mylona z innymi, a pacjenci leczeni są bezskutecznie z powodu chorób somatycznych.

Zaburzenia lękowe diagnozuje się m.in. w przypadku:

- nagłych ataków paniki, podczas których człowiek ma poczucie, że umiera lub za chwilę oszaleje, czuje kołatanie serca, suchość w ustach, ból w klatce piersiowej, przyspieszone tętno,

- fobii, a więc lęku przed określonymi sytuacjami, zdarzeniami, zjawiskami lub przedmiotami, utrudniającego codzienne funkcjonowanie,

- osób, które doświadczyły traumy, takiej jak na przykład wypadek, przemoc, stały się ofiarą napaści lub gwałtu,

- obsesji, ruminacji, a więc tak zwanego „przeżuwania myśli”, oraz kompulsji, czyli przymusu wewnętrznego do wykonywania pewnych czynności lub podtrzymywania określonego rytuału.

SKĄD W NAS LĘK?

Istnieją teorie sugerujące, że lęk przekazywany jest międzypokoleniowo. Te teorie jakoś porządkują nasze myślenie i pomagają poradzić sobie z poczuciem winy i wstydu. Wydaje się jednak, że lęk nabywamy na drodze obserwacji oraz interakcji z najważniejszymi dla nas ludźmi – rodzicami lub opiekunami.

Debbie Pincus, psychoterapeutka i autorka bloga dla rodziców, opowiadała z w jednym z wywiadów, jak jej matka często podkreślała znaczenie przyjaciół oraz bycia lubianą. Debbie rosła w przekonaniu, że powinna być popularna wśród rówieśników i otaczać się jak największą liczbą przyjaciół. Miała więc prowadzić życie, jakiego jej matka jako dziecko nie doświadczyła. Kiedy Debbie sama została matką, zauważyła, że jest dla niej szczególnie ważne, żeby jej dziecko rozwijało się społecznie; sprawdzała, jak radzi sobie w grupie rówieśniczej, a nawet liczyła, ilu ma przyjaciół. W pewnym momencie zdała sobie jednak sprawę, że jej dbałość o rozwój dziecka jest bardziej pokłosiem jej własnych doświadczeń i napomnień matki niż autentyczną dbałością o dobro dziecko.

Ten przykład dobrze ilustruje zarówno rodzaj lęków, jaki możemy przekazać dzieciom, jak i mechanizm ich powstawania. Nie ma nic dziwnego w uczeniu dziecka, jak ważna jest przyjaźń czy relacje z innymi ludźmi. Jednak jeśli za tą nauką stoi niepewność rodzica, jego poczucie osamotnienia, niespełnienia czy nawet porażki, to pewnie te uczucia również on dziecku przekaże.

BŁĘDNE KOŁO

Bywa tak, że to, co pozornie wydaje się dbałością o bezpieczeństwo dzieci czy też rozwój ich umiejętności społecznych, może być przykrywką dla przekazywanych z pokolenia na pokolenie lęków. Przekazywanych w sposób niezauważony i – co ważniejsze – zwykle nieświadomy. Bo który rodzic świadomie chciałby zarazić dziecko własnym lękiem?

Nie musi tak jednak być. Żeby przerwać to błędne koło, rodzic musi najpierw mieć świadomość, że to, czego doświadcza, to lęk. Warto też wiedzieć, czy jest to lęk uzasadniony, czy stał się fobią lub wpływa na codzienne funkcjonowanie. Zanim rodzic będzie w stanie zaopiekować się własnym dzieckiem i ustrzec je przed skutkami przeżywania nadmiernego lęku, musi najpierw zadbać o siebie. Osoby cierpiące z powodu zaburzeń lękowych korzystają szczególnie z psychoterapii, choć czasami farmakoterapia może być również konieczna.

Świadomy rodzic potrafi rozpoznać swoje trudności i znacznie łatwiej mu wspierać dziecko. Generalnie jest dobrze, kiedy dzieci mają obraz rodziców jako stabilnych i pewnych siebie. Jednak ważna jest też szczerość rodzica wobec dziecka, dostosowana do jego możliwości i wieku. Można więc przyznać przed dzieckiem, że mama lub tata boi się psów lub nie czuje się w ich obecności komfortowo. Ale że jest to lęk rodzica, a nie dziecka, i że ono może pogłaskać psa czy też się z nim pobawić.

Chcemy dla dzieci jak najlepiej. Chcemy, żeby były odważne i przebojowe, jednak wyposażenie dziecka w takie zdolności może być szczególnie trudne dla rodziców, którzy sami borykają się z różnorodnymi trudnościami. Czasami rodzic doświadczył tak wielu trudności, że bardzo stara się, żeby życie jego dziecka nie było obarczone podobnymi doświadczeniami. W efekcie jednak wywiera na dziecko presję i nie widzi jego realnych potrzeb. Odczuwanie lęku może znacznie zaciemniać ogląd rzeczywistości. Można więc zastanawiać się, czy ostrożny oznacza bezpieczny, czy może raczej zalękniony.

 

 

Katarzyna Cieślak

psycholog i psychoterapeuta

Gazetka 155 – październik 2016