Jedynacy są okropni – samolubni, egoistyczni, nie umieją współpracować. Najstarsze dzieci są nadmiernie odpowiedzialne, bywają przemądrzałe, nie słuchają, zawsze wiedzą najlepiej. Z kolei najmłodsi są niedojrzali; to wieczne maskotki, nigdy niedorastające dzieci. Jedynaków społeczeństwo niezbyt lubi, ale jednak to oni mają najlepiej. Z nikim nie trzeba się dzielić. Wszystko dla nich. A może wcale nie jest tak różowo? Po co nam rodzeństwo? Co nas łączy z młodszym bratem lub starszą siostrą?

CZY ROLE, KTÓRE GRAMY W RODZINIE, PRZENOSZĄ SIĘ NA TO, CO ROBIMY W DOROSŁYM ŻYCIU?

Niedzielny obiad u mamy. Troje rodzeństwa spotyka się wreszcie po wielu tygodniach planowania. Najstarszy syn przychodzi z córką (jest od jakiegoś czasu rozwiedziony), młodszy z ciężarną żoną, a najmłodsza córka z chłopakiem. I za każdym razem rozgrywa się ten sam scenariusz: najpierw jest miła rozmowa o tym, co się dzieje w życiu każdego z rodzeństwa, jak się im układa, co w pracy. Potem najstarszy syn zaczyna się denerwować, że mama „znowu usługuje siostrze”, a średni czuje się pominięty i niewidzialny.

Wiemy, że rodzeństwo czasami się kocha, a czasami nie znosi. Wiele wskazuje na to, że najgorzej jest w dzieciństwie, bo wówczas walka o względy rodziców jest najsilniejsza. Wielu z nas słyszało „zabawne” rodzinne historie o tym, jak chcieliśmy wyrzucić młodsze rodzeństwo z wózka albo prosiliśmy rodziców, żeby wróciło do szpitala. Te mniej zabawne mówią o biciu, czasem bardzo dotkliwym, wyrywaniu zabawek, bójkach, niekończących się awanturach i złośliwościach. Jednak te wszystkie potyczki, ich źródło oraz to, jaką rolę gramy w rodzinie, ma wpływ na całe nasze życie. Ewa Chalimoniuk, terapeutka, zauważa, że ważna jest również kolejność narodzin oraz to, czy wszystkie dzieci w rodzinie były zdrowe i pełnosprawne. Skomplikowane zależności między tymi czynnikami przekładają się potem na to, jak funkcjonujemy w dorosłym życiu.

Jednak nie sam fakt bycia urodzonym na określonym miejscu w rodzinie decyduje o tym, jak się potoczy życie danego człowieka. Każdy rodzi się z określonymi predyspozycjami i cechami, które są wzmacniane przez środowisko, i często ma to związek właśnie z kolejnością narodzin. Jak? Przyjrzyjmy się.

NAJSTARSZY

Często obserwowaną cechą osoby najstarszej wśród rodzeństwa jest opiekuńczość. Trudno powiedzieć, na ile jest to cecha wrodzona, a na ile wyuczona w toku rozwoju życia rodzinnego. Już nawet cztero- czy pięcioletnie dzieci bywają proszone o pomoc przy młodszym rodzeństwie – podają butelkę lub pieluszkę, starsze natomiast zabierają młodsze na spacer lub ich pilnują, kiedy rodzice są zajęci. W sprzyjającym i wspierającym środowisku te cechy są wzmacniane i mogą stać się cennym budulcem w przyszłości. Można na nich zbudować ciekawą i rozwijającą karierę. Osoby najstarsze z rodzeństwa mogą pełnić odpowiedzialne funkcje związane z opieką nad innymi. Mogą być nauczycielami lub lekarzami.

Ale istnieje też ryzyko, że to, co pierwotnie było potencjałem, zostanie nadużyte. Dzieje się tak wtedy, gdy to, co na początku było zabawą i miało pomóc starszemu i młodszemu dziecku stworzyć więź, przeradza się w obowiązek. „Starszak” już nie pomaga z własnej woli, ale musi pewne rzeczy robić – musi opiekować się młodszym rodzeństwem. Nawet jeśli nie jest to powiedziane wprost, dziecko czuje, że ma obowiązki wobec młodszego brata czy siostry. To może być nadmiarowym doświadczeniem. Opiekuńczość zamienia się w nadmierną odpowiedzialność i tendencje do kontrolowania. Dorośli pamiętają potem, że mieli w dzieciństwie ciągle niechcianego towarzysza zabaw, że nie mogli robić tego, na co mieli ochotę i co było typowe dla ich wieku, że nie mieli swobody, ale raczej ciągłe obowiązki.

Co ciekawe, czasami różnica między dziećmi jest bardzo niewielka, rok lub dwa, a mimo to starsze jest traktowane niemal jak dorosłe, choć w rzeczywistości w momencie narodzin młodszego rodzeństwa samo jest bardzo małym dzieckiem. Często dzieje się tak, że starsze dziecko dostaje obowiązki, na które nie jest gotowe, a traci naturalne przywileje dzieciństwa.

Dodatkowo znaczenie ma płeć dzieci. Nadal w naszym społeczeństwie od dziewczynek wymaga się więcej. Dlatego też, nawet jeśli dzieci w rodzinie jest kilkoro, więcej obowiązków spadnie na dziewczynkę – i wcale nie musi być ona najstarsza z rodzeństwa.

Wiele wskazuje na to, że zarówno kolejność narodzin, jak i funkcje, które pełnimy w rodzinie, przekładają się na to, w jakie związki wchodzimy. Najstarsze dzieci mogą więc wybierać na partnerów osoby najmłodsze w rodzinie lub jedynaków. Dzięki temu mogą nadal się kimś opiekować. Jest to jednak sytuacja trudna i nierozwojowa. Może utwierdzać daną osobę w pozycji opiekuna i hamować jej rozwój.

ŚREDNI

Psychologia wskazuje, że jest to pozycja najtrudniejsza. Często dzieci urodzone „w środku” mówią o poczuciu bycia niewidzialnymi, niezauważonymi, osamotnionymi. Nie miały szansy pobyć w wyłącznej relacji z rodzicami, a jednocześnie szybko muszą nauczyć się, jak to jest być starszym rodzeństwem. Rzeczywiście więc, pomimo starań rodziców, mogą czuć, że coś ważnego je ominęło. Dlatego też pozycja „średniego” dziecka obrośnięta jest szeregiem niesprawiedliwych stereotypów. Mówi się więc, że „średniacy” nie mają ambicji, są wycofani, mają negatywne usposobienie do świata. Badania przeprowadzone na Uniwersytecie Stanforda pokazały również, że myślimy o dzieciach urodzonych pomiędzy młodszym i starszym jako o osobach najbardziej milczących spośród rodzeństwa, najmniej walecznych i odważnych.

Ale jest też dobra wiadomość. Osoby urodzone jako kolejne w rodzinie, ale nie najmłodsze, mogą bardzo skorzystać ze swojego położenia. Ponieważ większość życia spędzają w sytuacji „pomiędzy”, często w naturalny sposób uczą się negocjowania. Muszą – jeśli chcą uzyskać to, czego potrzebują lub co jest dla nich ważne. To bardzo istotna cecha ułatwiająca dobre funkcjonowanie społeczne. Potencjalnie więc „średniacy” mogą zostać w przyszłości dobrymi negocjatorami, mediatorami lub politykami. 52 proc. spośród prezydentów Stanów Zjednoczonych było właśnie środkowymi dziećmi, podobnie jak Martin Luther King, Madonna czy Lech Wałęsa – wizjonerzy, przywódcy, osoby będące inicjatorami nowej rzeczywistości.

Osoby urodzone jako kolejne myślą często niestandardowo, są kreatywne. Nie doświadczają tak silnej presji, jak ich starsze rodzeństwo, żeby się dostosowywać (plus bycia niewidzialnym) i są bardziej empatyczne.

Są też minusy bycia „średniakiem”. Często dzieci te cierpią z powodu zaniżonej samooceny, nie zawsze są wytrwałe, co z kolei może przekładać się na ich osiągnięcia w szkole lub w pracy. Ponieważ często negocjują, w naturalny sposób unikają konfliktów. To natomiast może im utrudniać funkcjonowanie w związku romantycznym. Konflikty w bliskich związkach są przecież nieuniknione, są też rozwojowe (zresztą, jak wiele konfliktów). Osoba, która z zasady ich unika, nie może w pełni się rozwijać lub też czuje się sparaliżowana, a to odbiera jej szansę, by zadbała o swoje interesy. Trudno jej również odmawiać, na przykład w pracy. Istnieje więc ryzyko, że taka osoba będzie brała na siebie zbyt wiele.

NAJMŁODSI

Mają najwięcej czasu na zabawę, są otwarci i ciekawi świata, łatwo nawiązują kontakty. Ale jednocześnie są egocentryczni (co wydaje się oczywiste, skoro mają uwagę całej rodziny), bywają manipulujący i nieustannie szukają okazji, by być w centrum. Mogą osiągnąć wszystko, na co mają ochotę, ponieważ dostają najwięcej wsparcia spośród rodzeństwa. Rzeczywiście, wiele wskazuje na to, że łatwiej niż starsze rodzeństwo wchodzą w bliskie relacje, co może wynikać z przekonania, że inni ludzie chcą z nimi nawiązywać znajomość.

JEDYNACY

I wreszcie jedynacy. To sytuacja nadal dość wyjątkowa, nawet pomimo zmian zachodzących w społeczeństwie i spadającej dzietności. Również pozycja jedynaka w rodzinie jest wyjątkowa, z wszystkimi tego pozytywami oraz trudnościami. I co ciekawe, to, co jest największą zaletą jedynactwa, jest też jego pułapką.

Jedynacy mają wyłączność na uwagę i zainteresowanie rodziców. Ale też na trudy z tym związane – tylko na jedynaku spoczywają oczekiwania i pragnienia rodziców, tylko jedynak może zachwycić lub zawieść. I to, czego dorośli jedynacy boją się najbardziej – tylko oni są odpowiedzialni za pomoc starzejącym się rodzicom i tylko oni będą przeżywali ich odejście.

Jedynacy są często nad wiek dojrzali. Mają predyspozycje przywódcze. Przywykli do tego, że zawsze mają rację. Ale też nie wiedzą, jak się konkuruje, ponieważ nigdy tego nie musieli doświadczać w relacji z rodzeństwem. Często w oczach rodziców są idealni, z czasem sami przejmują to przekonanie i niosą je ze sobą w dorosłość. Mogą więc być perfekcjonistami – niezależnie od kosztów, jakie ponoszą.

Kolejność narodzin ma znaczenie, ale nie jest jedynym wyznacznikiem tego, jak potoczy się nasze życie. Ważne jest także, jak funkcjonuje rodzina, które cechy dziecka wzmacnia, czy dostrzega jego realne możliwości, wreszcie – czy wszyscy w rodzinie są zdrowi. Dopiero kombinacja tych i wielu innych czynników predestynuje nas do określonych zachowań oraz budowania relacji.

 

Katarzyna Cieślak

psycholog, psychoterapeuta

Gazetka 162 – czerwiec 2017