Koen Geens, flamandzki polityk (CD&V), zrezygnował w połowie lutego br. z powierzonej mu przez króla Belgów Filipa I misji utworzenia belgijskiej koalicji rządowej. To kolejna porażka na drodze do powołania rządu kilka miesięcy po wyborach. Wcześniej Filip I pozbawił tej misji Georgesa-Louis Boucheza (Ruch Reformatorski) i Joachima Coensa (CD&V) po tym, jak przez siedem tygodni nie udało im się znaleźć porozumienia między belgijskimi partiami politycznymi. Koen Geens pracował głównie nad próbą zbudowania porozumienia między dwiema największymi partiami belgijskimi – frankofońską Partią Socjalistyczną (PS) i Nowym Sojuszem Flamandzkim (N-VA).

Blokada polityczna trwa w Belgii od wielu miesięcy. Od wyborów minęło prawie 300 dni. To pokazuje, jak trudne jest zbudowanie porozumienia między N-VA i PS. Pomimo starań mediatorów przepaść między tymi ugrupowaniami jest zbyt duża. W negocjacjach koalicyjnych biorą też udział inne duże ugrupowania, w tym Partia Chrześcijańsko-Demokratyczna i Flamandzka (CD&V) oraz Ruch Reformatorski (MR).

Podział administracyjno-językowy Belgii praktycznie uniemożliwia wyłonienie zdecydowanego zwycięzcy w wyborach krajowych. We flamandzkojęzycznej Flandrii dużą popularnością cieszą się partie prawicowe, a we francuskojęzycznej Walonii socjaliści.