Wakacje są po to, żeby wyluzować – tak przynajmniej myśli zdecydowana większość z tych, którzy wyrywają się z codzienności i postanawiają spędzić choćby kilka dni w zupełnie innym kraju. Ale co kraj, to obyczaj – warto o tym pamiętać. Jeśli w tym roku wybieracie się do Hiszpanii, dobrze jest się przygotować na niektóre niespodzianki, aby wyjazd nie okazał się niewypałem.

 

WYNAJĄĆ SAMOCHÓD

To niemal konieczność, żeby cokolwiek zobaczyć. Oczywiście, jeśli nie chcemy być uzależnieni od hotelu. Tak w wakacje podróżują Hiszpanie: wsiadają w samochód i objeżdżają kraj. Jedynie w ten sposób uda się poznać jego prawdziwe oblicze, a nie tylko to, co znajduje się na udeptanych przez wieki szlakach. Coraz więcej Europejczyków także wybiera tę formę odpoczynku i podróżowania. Przy okazji można zatrzymać się na kilka noclegów w drodze do Hiszpanii i w ten sposób zobaczyć kawałek Europy.

Niektórzy wolą jednak wygodę i samolot. Oczywiście, samochód można wynająć już przy rezerwacji biletu. Ale lepiej przeszukać oferty i zarezerwować auto, które będzie podstawione na lotnisko. Niektóre firmy doliczają jednak kaucję, której wysokość może sięgać nawet 1000 euro. O ile dla niektórych nie jest to problem, o tyle przy zwrocie samochodu mogą pojawić się schody. Auto zostanie skrupulatnie sprawdzone i każda, najmniejsza nawet rzecz może być potraktowana jako wina wynajmującego. A to jakieś zadrapanie, a to jakaś plama, a to nawet brudne szyby. Można mieć z tego tytułu problemy, a przecież nikt nie chce się złościć i na siłę udowadniać czegokolwiek, wiedząc, że za chwilę ma samolot powrotny!

Są firmy, które nie żądają depozytu, a i ich ceny są przystępne, więc warto zwrócić na to uwagę wcześniej. Trzeba też pamiętać, że dokumenty należy mieć przy sobie non stop. Najlepiej przygotować notarialnie potwierdzoną kopię paszportu, jeśli nie chcemy nosić oryginału. Dobrze też zaznajomić się z hiszpańskim prawem i zapisami dotyczącymi fotelików dla dzieci oraz tego, kiedy mogą podróżować na przednim siedzeniu. Policja i Guardia Civil są czasami bardzo skrupulatne. A skoro o dokumentach mowa – ubezpieczenie zdrowotne także lepiej mieć.

 

SJESTA RZECZ ŚWIĘTA

Niedawno przeprowadzono sondaż, który zaskakująco pokazał, że Hiszpanie chcieliby „normalnego” trybu dnia i że nie mają nic przeciwko unormowaniu godzin pracy. To na razie jednak tylko badanie. Sjesta jest rzeczą świętą. To tradycja, zwyczaj i przejaw kompletnego luzu. Punktualność (a czasami i słowność) należy tu traktować z dystansem. Tak, to może być szok, ale tego nikt nie zmieni. Hiszpanie nigdzie się nie spieszą. „Jutro” jest chyba najczęstszym słowem, jakie można usłyszeć. I nie należy się zżymać, kiedy nagle okaże się, że instytucje, niektóre sklepy, banki, puby czy restauracje zamykają się na kilka godzin w połowie dnia. Tak po prostu jest. Tu czas płynie wolniej. Można odnieść wrażenie, że około 13.00 czy 14.00 Hiszpania idzie spać. Po to, żeby wieczorem znowu tętnić życiem. Zdarza się, że niektóre restauracje otwierają się dopiero około 20.00 czy nawet 21.00, a wieczorne grille organizowane są nawet o 22.00. Zwłaszcza latem, kiedy upał za dnia jest nie do wytrzymania (zatem krem przeciwsłoneczny jest obowiązkowy!).

Życie w Hiszpanii tętni wieczorem i w noc. Trzeba odstawić na boczne tory własne przyzwyczajenia i po prostu dać się ponieść atmosferze. Można się przyzwyczaić. Także do późnych śniadań. I nie planujmy dnia z zegarkiem w ręku. To się nigdy nie sprawdzi, a jedynie wprowadzi niepotrzebny stres. Dobrze też wcześniej sprawdzić święta narodowe, jak również regionalne i lokalne. Każdy region ma swoje dodatkowe dni wolne od pracy, niekiedy w niewielkich odstępach, więc dobrze wiedzieć, kiedy spodziewać się zamkniętych sklepów.

 

ZAAKCEPTUJ SMAK HISZPANII

Tradycje i przyprawy w hiszpańskiej kuchni są specyficzne i niekiedy dalekie od tych, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Na celowniku wielu turystów są tutejsze tapas. A tapas to nie danie. To po prostu przekąski. I może nimi być dosłownie wszystko. Tradycyjnie podawane są na maleńkich talerzykach – i tak np. kilka oliwek, ziemniak w sosie czosnkowym albo pół skrzydełka kurczaka to już tapas. Ale jeśli chcemy zasmakować prawdziwej Hiszpanii, należy skusić się na chorizo. Niemniej, smak tej specyficznej kiełbaski różni się wręcz drastycznie od naszych polskich wędlin.

Wszystkiego trzeba spróbować – to jedno. Nie wykrzywiać się i nie grymasić – to drugie. Hiszpanie są wrażliwi na punkcie gościnności. Chyba tak, jak Polacy, w myśl powiedzenia: „gość w dom, Bóg w dom” albo „czym chata bogata…”. My też lubimy, kiedy chwali się naszą kuchnię. Postarajmy się więc stosować do tej samej zasady, nawet jeśli dania niekoniecznie nam smakują. Zwykła ludzka ciekawość i chęć poznania czegoś nowego powinny nas jednak popchnąć w stronę licznych tawern, restauracji czy nawet straganów z lokalnymi specjałami. Czy to paella, chorizo, gazpacho, escudella czy churros – dobrze jest w bagażu powakacyjnych wspomnień znaleźć też i specyficzny smak.

 

„HOLA” I „GRACIAS” MILE SŁYSZANE

Mówi się, że Hiszpanie niekoniecznie znają języki obce, nawet wszechobecny angielski, zwłaszcza w regionach oddalonych od centrów turystycznych. Owszem, wybrzeże i duże miasta są poniekąd skazane na angielski i tu Hiszpanie dwoją się i troją, żeby dogadać się z turystą, bo przecież z tego żyją. Ale nie należy nastawiać się na to, że angielskim załatwimy wszystko. Nawet najdrobniejszy przejaw próby asymilacji z językiem i kulturą jest zawsze mile widziany. Zwykłe „hola” na powitanie czy „adios” na pożegnanie robi zupełnie inne wrażenie niż angielskie „hello” czy „bye”. Nawet jeśli damy do zrozumienia, że niczego poza tymi dwoma słowami nie znamy, to jednak pierwsza bariera została już zniesiona. A dogadać się można zawsze. To prawda, że angielski jest najczęściej słyszanym językiem obcym w Hiszpanii. Niemal wszędzie na hiszpańskim wybrzeżu tworzą się małe brytyjskie enklawy i ludzie niekoniecznie wyściubiają nos poza swoje sąsiedztwo – raczej zamykają się w anglojęzycznych osadach. Jednak poćwiczenie języka hiszpańskiego czy minirozmówki są sporym plusem, bo ludzie widzą, że się staramy, że nam zależy, że próbujemy (nawet błędnie) wydukać z siebie coś po hiszpańsku. To zawsze wywołuje uśmiech, a przecież o to chodzi. Nie wspominając już o grzecznościowych „por favor” czy „gracias”.

 

BIKINI TYLKO NA PLAŻY

Często wyjazd do nadmorskiego miasta łączy się z widokiem strojów kąpielowych nawet na ulicach, w sklepach, barach. W Hiszpanii bikini jest mile widziane jedynie na plaży. Czyli tam, gdzie powinno być noszone. I tylko tam. W złym tonie jest paradowanie w stroju kąpielowym po ulicach, a zwłaszcza w sklepach czy nawet promenadowych restauracjach i barach. W niektórych regionach kraju jest to nawet nielegalne i do różnych lokali możemy nie zostać w ogóle wpuszczeni. Niepisanym zwyczajem jest też opalanie się topless. Nikogo nie dziwią do połowy roznegliżowane panie nad morzem, choć pełna nagość jest akceptowana jedynie na plażach nudystów, których na wybrzeżu nie brakuje. Generalna zasada – nie wpatrywać się i nie komentować widoków. Tutaj są akceptowane, ale wyłącznie nad morzem. A skoro już jesteśmy przy temacie plaży, nie warto dawać się skusić na przekąski i napoje w budkach i sklepach położonych tuż nad morzem. Cena za ten sam produkt kilkanaście metrów od plaży może być niekiedy o połowę niższa.

 

FLAMENCO I CORRIDA

Hasło „Hiszpania” wielu z nas kojarzy się z flamenco lub corridą. Słusznie. Ale mimo wszystko pozornie. Walki byków, corridy, pogonie byków ulicami miast to raczej filmowe skazy na hiszpańskiej kulturze. Te – dla wielu barbarzyńskie – zwyczaje są w niektórych rejonach Hiszpanii zakazane. Już sam temat może wzbudzać zbyt wielkie kontrowersje, więc lepiej unikać rozmów o bykach i torreadorach. Także flamenco nie jest wcale aż tak oczywiste czy popularne. Przecież również w Polsce nikt codziennie nie tańczy poloneza. Owszem, zdarzają się pokazy flamenco, są szkoły tańca, bary i puby organizują wieczory flamenco, ale przede wszystkim z nastawieniem na turystów, a nie na zasadzie codziennego wydarzenia. Krótko mówiąc – lepiej nie nastawiać się na to, że po przyjeździe do Hiszpanii będziemy podziwiać czarnowłose panie w czerwonych, nakrapianych sukniach z różą we włosach czy zębach. Możemy się srogo rozczarować, więc lepiej wcześniej sprawdzić, czy w rejonie, do którego się udajemy, jest jakakolwiek szansa na to, żeby flamenco w ogóle zobaczyć.

 

Hiszpania potrafi oczarować jak żaden inny kraj. Jeśli tylko pozwolimy jej na to i zaakceptujemy jej zwyczaje i tradycje. Wtedy z pewnością wypoczynek tam uznamy za wyjątkowo udany. Nie da się wszystkiego zobaczyć przy jednej okazji, więc z pewnością będziemy chcieli tu wrócić. A ten kraj wyjątkowo liczy na turystów. Zwłaszcza tych, którzy szanują tamtejszą kulturę i zwyczaje.

 

Filip Cuprych

Gazetka 162 – czerwiec 2017