Przed wycieczką w góry niektórzy z nas zastanawiają się, jakie zagrożenia czyhają na szlakach. Jak się jednak okazuje, to nie góry są dla człowieka zagrożeniem, ale… człowiek dla gór. Przede wszystkim ten, który o żadnych zagrożeniach w ogóle nie myśli.

Jeśli tych ludzi są tysiące, to mamy do czynienia z prawdziwym – jak to się często ostatnio określa – armagedonem. Moda na długie weekendy w górskich kurortach doprowadza do profanacji podstawowych zasad zachowania się w górach. Totalni górscy laicy nie tylko stwarzają zagrożenie dla siebie i innych turystów, ale stanowią bezpośrednie niebezpieczeństwo dla świata przyrody, który mimo że często w teorii jest chroniony wieloma regulaminami, to w praktyce zostaje zadeptany, zakrzyczany, stłamszony. Przekształcony.

PIWKO, JAPONKI I KILKULATKI

Odpowiedzialny piechur przed wycieczką sprawdzi pogodę. Wie, że wiatr, mgła, temperatura, opady, burze, a nawet słońce mogą być w górach zabójcze. Wie, że szlaki mogą być trudne ze względu na teren, skały mogą kruszeć, kamienie mogą spaść. Wie, że od kondycji, doświadczenia, odpowiedniego wyposażenia, wiedzy, organizacji może zależeć jego życie. Odpowiedzialny turysta wie, że góry zarówno w ich pięknie, jak i grozie, trzeba zawsze szanować.

Podróżników odpowiedzialnych w polskich górach jest niestety coraz mniej. Raz po raz słyszymy o bezmiernej głupocie turystów, którzy swoją nieodpowiedzialność opłacają interwencją GOPR-u, uszczerbkiem na zdrowiu swoim lub innych bądź nawet utratą życia. Przykłady tatrzańskie znamy najlepiej. Wśród nich konie, dosłownie zajeżdżane w drodze do Morskiego Oka, najazd na chronione krokusy w czasie kwitnienia, wejście na Giewont w japonkach, na Orlą Perć z pięciolatkiem czy po pijaku na Rysy. To tylko kilka z niektórych grzechów ciężkich współczesnych turystów. W ostatnich latach wskutek popularyzacji turystyki górskiej grzechy te wychodzą już daleko poza Tatry. Coraz częściej nieodpowiedzialnych, nieświadomych turystów można spotkać w Beskidach, Bieszczadach, Sudetach. Prawie każdego roku słyszymy o zimowych kłopotach turystów czy prowadzeniu dzieci bez wyposażenia przez trudne szlaki.

UWAGA, KOREK!

Nieodpowiedzialność na szlakach to jedno. Drugie to faktyczny problem z liczebnością turystów, którzy odwiedzają dany teren zarówno w trakcie tzw. długich weekendów czy wakacji, jak i sumarycznie w skali roku. Tutaj znowu Tatry w czołówce – co roku weekend kwitnienia krokusów jest dla wielu z nich jednocześnie weekendem śmierci. Niestety, do normy należy morze turystów w Dolinach Kościeliskiej i Chochołowskiej w pogodny dzień, do normy należą korki na Giewoncie, na Rysach czy pod Zawratem. Często dłużej się czeka na przejście zakorkowanego odcinka niż pokonanie całego szlaku. Takie horrendalne tłumy turystów nie mogą oczywiście nie zostawić śladów, jeśli chodzi o środowisko naturalne.

Większość polskich gór to obszary chronione – ich tereny objęte są parkami narodowymi, krajobrazowymi lub Naturą 2000. Zgodnie z dyrektywami tych form ochrony skala ruchu turystycznego nie powinna przekraczać bezpiecznego poziomu. W praktyce takie liczby w Polsce nie funkcjonują. W Europie pojawiają się już miejsca, w których wprowadza się „liczniki” turystów, i prawdopodobnie jest to jedno ze skuteczniejszych rozwiązań, jeśli chodzi o ochronę górskiego ekosystemu. Możliwe są też inne metody, np. wprowadzenie (lub podwyższenie) opłat za wejście na tereny chronione, wprowadzanie na szlakach ruchu jednokierunkowego lub ograniczenie bazy turystycznej (albo oddalenie jej nieco od punktów wyjściowych na szlaki, co skutecznie zmniejszyłoby liczbę ambitnych turystów). Jeszcze innym pomysłem mogłoby być obowiązkowe ubezpieczenie dla górskich turystów, które odstraszyłoby tych niedzielnych, pokonujących szlaki tylko dla „sweet foci” czy klimatycznego selfie.

SIEJĄC ZNISZCZENIE

Czym tak naprawdę człowiek zagraża środowisku górskiemu? Dla wielu turystów odpowiedź wydaje się abstrakcyjna, choć dla tych przemierzających szlaki od lat jest raczej oczywistością. Pobyt człowieka w górach pociąga za sobą wiele trudnych do cofnięcia konsekwencji. Niszczenie świata roślin. Niszczenie świata zwierząt. Naruszanie wrażliwych siedlisk i gatunków występujących na obszarach chronionych. Niszczenie przyrody nieożywionej – skał, gleb. Hałasowanie. Pozostawianie zanieczyszczeń, odchodów, śmieci. Wywoływanie pożarów. Wydeptywanie nowych ścieżek poprzez schodzenie ze szlaku. Erozja wskutek jazdy rowerem po terenach niewyznaczonych. Wolno biegające psy – bez smyczy, bez kagańca – będące zagrożeniem dla roślinności, zwierząt, gleby. I wiele, wiele innych.

Człowiek na szlaku jest często źródłem napędowym lokalnej przedsiębiorczości. Człowiek na szlaku rzadko obecnie kieruje się etyką względem otoczenia naturalnego. Człowiek na szlaku jest więc dziś często ignorantem ściąganym w góry dla pieniędzy. W szerszej perspektywie człowiek na szlaku przyczynia się zatem do zmiany krajobrazu, mikroklimatu i struktury biocenoz. Człowiek na szlaku sieje zniszczenie.

 

Ewelina Wolna-Olczak

Gazetka 173 – lipiec – sierpień 2018