Gdyby nie wysokie ceny i zimno, to co roku jeździłabym na wakacje do Norwegii. Śmiało mogę powiedzieć, że to najpiękniejszy kraj, w jakim byłam. Takiej soczystej trawy, dostojnych gór, srebrzystych potoków i granatowej toni fiordów nie ma nigdzie indziej na świecie. A wszystko to okraszone łanami przydrożnych liliowych kwiatów – wierzbówki kiprzycy.

JAK NAJLEPIEJ ZWIEDZAĆ NORWEGIĘ?

Polecam kamper. Łatwo się wszędzie dostać, baza campingów jest bardzo dobrze rozwinięta, można się również zatrzymać na dziko, pod warunkiem że nie zakłóca się spokoju i nie narusza prywatności właściciela. W kamperze nie przeszkadza deszcz i zimno, a przy okazji można być blisko natury, co tu jest szczególnie ważne. Do Norwegii jeździ się bowiem głównie po to, by rozkoszować się widokami, chodzić po górach, łowić ryby i pływać po fiordach. Oczywiście kraj ma swoją długą i ciekawą historię i jak najbardziej warto jej trochę liznąć i odwiedzić muzeum wikingów lub wypraw polarnych albo zwiedzić jeden z nielicznych już kościółków – stavkirke – budowanych tu między XI a XII w.

GDZIE WARTO POJECHAĆ?

Kraj jest wielki, więc wybór trudny. Przejechaliśmy trasę od Oslo do Nordkapp i wszędzie, bez wyjątku, było zjawiskowo. Jest jednak parę miejsc, które szczególnie warto zobaczyć. Na początku listy bez zastanowienia umieściłabym Lofoty. To archipelag wysp leżący na południowy zachód od Narwiku, gdzie wydaje się, że góry są bardziej tajemnicze, a woda bardziej niebieska. Nie dziwi mnie więc, że co roku przyjeżdża tam 250 tys. turystów. Dodatkową atrakcję stanowi nocleg w rorbuerach – dawnych domkach rybackich, stojących częściowo na palach wbijanych w dno fiordów, które budowano jeszcze w czasach wikingów. Dziś znikły z nich klepiska, na których obrabiano świeże ryby, i zastąpiono je współczesnym komfortem. A co do połowów, to akwen wokół Lofotów należy do najlepszych łowisk na świecie. W miesiącach zimowych dorsze z zatoki Barentsa przypływają tu zwabione ciepłym Golfsztromem, składają ikrę i wtedy połowy są najbogatsze. Złowione ryby patroszy się i suszy, co jest procesem tak starym i wyrafinowanym, jak produkcja koniaku. Na wyspie pełno drewnianych rusztowań, służących właśnie do suszenia ryb, z czego zresztą od wieków słyną Lofoty. Pomimo że wyspy leżą poza kręgiem polarnym w miesiącach letnich temperatura potrafi wzrosnąć nawet do 25°C, a więc przy odrobinie szczęścia można się tu wygrzać na piaszczystej plaży.

Oczywiście koniecznie trzeba pojechać do Narwiku. Chociażby ze względu na sentyment warto zapalić świeczkę na grobach polskich żołnierzy. Nasza Brygada Strzelców Podhalańskich walczyła tu w maju 1940 r., wielu żołnierzy poległo, w tym bardzo młodych. Poza tym Narwik jest przepięknie położony nad fiordem i widoki z cmentarza, czy tego głównego w Narwiku, czy też tego w pobliskim Ankenes, gdzie pochowano większość poległych, są zniewalające.

W końcu Daleka Północ. Czy warto się pchać 2000 km, żeby zobaczyć pustkę? Rzymianie uznali, że nie, i w ogóle odpuścili sobie podbój Skandynawii. Mnie jednak ta północ urzekła. Gołe wzgórza chłostane przez wiatr, skąpa roślinność, wielkie przestrzenie aż po horyzont i chmury pędzące po niebie, gnane niewidoczną siłą – dopiero tu można zdać sobie sprawę, jak silne są siły natury, a my jacy przy nich mali i bezbronni. I w końcu renifery. Skubią sobie spokojnie trawę, wychodzą na drogę i ciekawie się przyglądają przybyszom. A dookoła spokój, jakby się naprawdę dotarło na sam kraniec świata.

Ale Norwegia to też cywilizacja. To Oslo, Bergen, eleganckie Ålesund, Trondheim ze swoją katedrą i kawałkiem historii Norwegii i w końcu to nowoczesność i bogactwo, które tutaj postrzegane jest nie jak coś, co ma ostentacyjnie oślepiać przybyszów, ale służyć miejscowym ludziom. Bo to, co najbardziej uderza w tym kraju, to skromność. Norwegowie to nie naród, który czułby się dobrze w kapiących złotem pałacach, strzeżonych wysokimi murami. Olbrzymie przychody z ropy i gazu są inwestowane w fundusz, którego właścicielami są wszyscy obywatele. Politycy wprowadzili regułę, że jedynie 4 proc. przychodów z funduszu może być wydawane w danym roku. Już dziś fundusz ten należy do najbogatszych na świecie i mógłby dwa razy wykupić dług Grecji. A Norwegowie zamiast inwestować w mury i pomniki, pysznić się swoim bogactwem, ferować obietnicami wyborczymi – wydają na edukację, opiekę społeczną, promują elektryczne samochody, które są dużo bardziej przyjazne dla środowiska niż te na benzynę, budują tunele i pilnują transparentności wydatków. W rankingach szczęśliwości zajmują czwarte miejsce na świecie. Idealna jest ta Norwegia. I jeszcze piękna, jak rzadko który kraj.

 

Anna Siwek

Wszystkich chcących się dowiedzieć czegoś więcej o Norwegii lub planujących tam podróż zapraszam do lektury książki „Moja przygoda z Norwegią”, w której opisałam naszą wyprawę kamperem po tym kraju – od Oslo do Nordkapp. Od lipca książka jest już na półkach w wybranych księgarniach i sklepach internetowych. Jest również dostępna jako e-book. Zapraszam na swoją stronę www.annasiwek.info

Gazetka 164 – wrzesień 2017