W listopadzie 2015 r. na wrocławskim rynku spalona została kukła reprezentująca Żyda. Zza oceanu co jakiś czas docierają do nas wiadomości o tym, że biały policjant zastrzelił ciemnoskórego chłopca. Ulicami Europy i Ameryki coraz częściej maszerują przedstawiciele organizacji skrajnie nacjonalistycznych. W amerykańskim Charlottesville tego typu manifestacja napotkała na swojej drodze kontrmanifestację, czego skutkiem była śmierć młodej kobiety.

SZUKANIE WYJAŚNIENIA

Z jednej strony żyjemy w czasach, kiedy wolny świat może swobodnie podróżować i osiedlać się w dowolnie wybranym miejscu. Z drugiej strony jednak coraz częściej obcokrajowcy, zwłaszcza o odmiennym kolorze skóry, spotykają się z atakami w miejscach publicznych, są usuwani ze środków transportu publicznego, mają kłopoty ze znalezieniem pracy. Niezwykle ciekawie mechanizmy odradzania się Ku Klux Klanu w Stanach Zjednoczonych opisała Katarzyna Surmiak-Domańska w wydanej dwa lata temu książce „Ku Klux Klan. Tu mieszka miłość”.

Nie jest to więc nieuzasadniony niczym wniosek forsowany przez nieco paranoicznych społeczników, że coś się zmienia w zachodnim społeczeństwie. Można odnieść wrażenie, że następuje polaryzacja i radykalizacja. Wiemy z historii, że nie jest to pierwszy tego typu ruch. Co jakiś czas przez różne społeczeństwa w różnych częściach świata przetacza się fala radykalizmu. Zwłaszcza wtedy, kiedy społeczeństwo doświadcza jakichś trudności lub jest w gorszej sytuacji ekonomicznej czy mieszkaniowej, trzeba szukać wyjaśnienia. A że umysł ludzki nie lubi być przeładowany, najprostsze wytłumaczenie wydaje się prawdziwe. Wydaje się.

Wiemy przecież z historii, że ostracyzm, szukanie winnych, polaryzacja społeczeństwa prowadzą do poważnych skutków. Społeczeństwo „nominuje” określoną grupę ludzi do bycia odpowiedzialnymi za złą sytuację ekonomiczną, tym samym odpychając od siebie wszelką odpowiedzialność za dany stan rzeczy. A im bardziej nie chce czegoś widzieć, tym silniej to tępi u innych. Stąd też „nominowani” doświadczają agresji, wykluczenia, a nawet eksterminacji.

Tak zachowania rasistowskie tłumaczy między innymi psychoanaliza. Ale nauka ma wiele ciekawych teorii na temat pochodzenia i rozwoju nienawiści.

LĘK PRZED OBCYM

Tłum od zawsze fascynował psychologów. Zadawano sobie pytania, czy i jak tłum wpływa na jednostkę, czy jednostka może zmieniać zachowanie tłumu, w jaki sposób grupa traktuje kogoś spoza niej. Wiadomo z różnych badań, że Obcy, czyli inny, będący spoza, odmienny, budzi ciekawość, ale tak samo często niechęć. I Obcy będzie przede wszystkim tym, na którego spadnie rzekoma odpowiedzialność za każdą trudność, jakiej doświadcza grupa.

Teoria jednorodności oraz różnorodności grupy mówi o tym, że poczucie zagrożenia ze strony Obcego prowadzi do zacieśniania się więzi w grupie. Dla jednostki, która odczuwa zagrożenie, grupa stanowi bezpieczną bazę i to ku niej się zwraca, żeby przetrwać. Teoria ta tłumaczy źródła nienawiści jako wypadkową miłości i agresji. Miłość kierowana jest do grupy, do której się przynależy, a agresję kieruje się wobec grupy, do której należy Obcy.

Drugi człowiek staje się Obcym, jeśli nie dzieli z nami części wspólnych: genów, przekonań politycznych czy religijnych, i wielu innych. Żeby natomiast nie pogubić się w chaosie różnorodności, dzielimy ludzi na kategorie. Tożsamość grupy sprzyja rozwojowi lojalności wobec jej członków oraz wyznawanych wartości. Jest to z jednej strony mechanizm dający poczucie bezpieczeństwa, zwłaszcza osobom zagubionym i niepewnym siebie. Coś w końcu staje się jasne. Z drugiej jednak strony niektóre zachowania i wartości wyznawane przez grupę mogą wywoływać w jednostce wątpliwości i nieprzyjemne uczucie związane z dysonansem poznawczym. Żeby sobie z tym poradzić, możliwości są dwie – odejść z grupy lub zaprzeczyć wątpliwościom i zacieśnić więzi z grupą. Zdecydowanie łatwiej wybrać tę drugą opcję.

Być może z tego powodu pochody unionistów oraz katolików w Belfaście nie mogły się spokojnie minąć na ulicy przez dziesięciolecia. Być może dlatego po dziś dzień rodowici mieszkańcy Belfastu ostrzegają przyjezdnych przed zapuszczaniem się w dzielnice zamieszkane przez skrajnych nacjonalistów, a i sami unikają pewnych miejsc.

LEKARSTWO NA UCZUCIE PUSTKI

W 1994 r. w ciągu zaledwie stu dni Hutu wymordowali około miliona Tutsi. Sąsiedzi, ludzie od pokoleń wspólnie mieszkający i pracujący, zakładający mieszane rodziny, mieszkańcy tego samego kraju. Jednak przez dziesięciolecia pomiędzy obydwiema grupami rosła niechęć; układy polityczno-religijne rządzące w tamtej części Afryki miały interes w tym, żeby pomiędzy Hutu i Tutsi pogłębiały się różnice. W efekcie Hutu czuli się słabsi, gorsi, słabiej uposażeni, uważali Tutsi za przemądrzałych i niesłusznie nagradzanych licznymi dobrami. Bardzo ciekawie te mechanizmy opisuje Wojciech Tochman znakomitej książce „Dzisiaj narysujemy śmierć”. Niechęć rosła aż do tragicznego kwietnia 1994 r.

Jedna z teorii mówiących o pochodzeniu nienawiści podkreśla, że nienawiść bierze się z uczucia pustki, bezradności, niesprawiedliwości i wstydu. Wydaje się, że to – między innymi – mogło wydarzyć się w społeczeństwie Rwandy. Bardzo trudno wytrzymać te uczucia, trzeba więc się ich pozbyć. Trzeba też zniszczyć rzekome źródło ich pochodzenia – drugiego człowieka lub grupę ludzi.

ROZPROSZONA ODPOWIEDZIALNOŚĆ

W marcu 1964 r. młoda kobieta, Kitty Genovese, mieszkanka Nowego Jorku, wracała nad ranem z pracy. Kiedy była już bardzo blisko swojego domu, została brutalnie zaatakowana. Kitty krzyczała, co przestraszyło napastnika, który uciekł z miejsca napaści. Jednak po kilku minutach wrócił i silnie poranioną dziewczynę zamordował. Nowy Jork w tamtym czasie nie był bezpiecznym miastem, liczba i jakość przestępstw były zatrważające. Jednak to, co powodowało, że ta zbrodnia na stałe weszła do zbiorowej pamięci, to kontekst – wszystko odbyło się na oczach sąsiadów Kitty. Początkowo sądzono, że całe zajście widziało 38 osób; ostatecznie okazało się, że około 12 sąsiadów było świadkami gehenny dziewczyny. Co ciekawe, nikt z nich nie podjął takiego działania, które zatrzymałoby ostatecznie napastnika. Ktoś zadzwonił po policję, ktoś inny po pogotowie, jedna sąsiadka przyszła do Kitty i czekała z nią na przyjazd ambulansu, nie zważając na to, że napastnik może wrócić kolejny raz. Jednak wszystkie te działania były opóźnione, ponieważ każdy z sąsiadów dziewczyny sądził, że ktoś inny już zadzwonił. Widzieli bowiem światła zapalające się w kolejnych oknach.

Tamte wydarzenia niezwykle poruszyły opinię publiczną, ale również stały się inspiracją dla wielu badań. Jak to możliwie, że nikt nie zadzwonił na policję na czas? Czy wynikało to ze zwykłej znieczulicy, o którą chętnie wzajemnie się oskarżamy również dziś?

Psycholodzy społeczni zwracali uwagę na różne aspekty tego wydarzenia. Na przykład badacze zainteresowani aspektami płci i praw kobiet zauważyli, że wielu obserwatorów nie zareagowało, ponieważ sądzili, że mają do czynienia w awanturą rodzinną.

Psycholodzy społeczni John M. Darley oraz Bibb Latane przeprowadzili serię eksperymentów, na podstawie których wysnuli teorie znane jako „rozporoszona odpowiedzialność” oraz „efekt widza”. Uważali oni, że im więcej osób obserwuje dane wydarzenie, tym mniejsza jest szansa, że ktoś zareaguje. Stąd bierze się między innymi zalecenie, żeby w razie ataku zwracać się do jednej osoby.

Teorie te ulegały później różnym modyfikacjom, ale idea pozostała niezmieniona. Nie jesteśmy bezpieczni w tłumie. Grupa może wyzwalać pewne zachowania, może też nie być w stanie zapobiec niebezpieczeństwu. Często zastanawiamy się, jak to możliwe, że całe społeczności nagle stają się okrutne i gotowe do najgorszych zbrodni. Wahamy się, czy wszystkie osoby tworzące daną grupę społeczną są złe, i jak to możliwe. Teoria Darleya i Latane’a tłumaczy to zjawisko do pewnego stopnia.

Żeby doszło do zbrodni nienawiści, nie trzeba ani szczególnie zaburzonej psychicznie jednostki, ani bardzo złożonych okoliczności. Każdy z nas w każdej chwili podejmuje jakieś decyzje. Wielu z nas obawia się, że ktoś z zewnątrz, ktoś inny od nas samych naruszy w jakiś sposób naszą bezpieczną codzienność. Czasami boimy się myśleć krytycznie, ponieważ może to nas zepchnąć na margines społeczności. A, jak wiadomo, społeczność jest ważna.

Wymienione teorie to tylko część wiedzy, jaką dysponujemy na temat źródeł zachowań agresywnych oraz związanych z nienawiścią. Jeden z wniosków z nich płynący wydaje się taki, że nie tyle zagrażający jest Obcy, co nasze własne lęki, które w nim umieszczamy. Jeśli poradzimy sobie z nimi, Obcy stanie się jednym z nas.

 

Katarzyna Cieślak

psycholog, psychoterapeuta

Gazetka 165 – październik 2017