Każdy rodzic pragnie, by jego dziecko było szczęśliwe, miało wiarę we własne siły i możliwości, było aktywne, podejmowało wyzwania oraz stawiało czoło trudnościom i niepowodzeniom, które prędzej czy później pojawią się na jego życiowej drodze. Prócz cech wrodzonych wpływ na osobowość ma również środowisko, a zwłaszcza rodzina, w której wyrastamy, i stosowane w niej strategie wychowawcze.

 

Naukowcy od lat spierają się co do tego, jak duży wpływ na osobowość mają geny, a jak duży środowisko. Jednak co do jednego pozostają zgodni – oba te czynniki mają znaczenie. Pomimo więc tego, że dziecko już po narodzeniu wyposażone jest w pewne predyspozycje i cechy, możemy jako rodzice swoim postępowaniem wpływać na to, jak postrzega samo siebie, jakie są w związku z tym jego zachowania, jak kształtują się jego kontakty społeczne i osobiste. Inaczej mówiąc, możemy kształtować jego osobowość i poczucie własnej wartości.

 

POCZUCIE WŁASNEJ WARTOŚCI

Ponad 20 lat temu znany amerykański psychoterapeuta Nathaniel Branden, zajmujący się tematyką poczucia własnej wartości, napisał w swojej książce pt. „Jak dobrze być sobą. O poczuciu własnej wartości” takie słowa: Nie ma bardziej wartościowej, ważniejszej dla człowieka oceny, nie ma czynnika bardziej decydującego o rozwoju psychicznym i motywacyjnym niż ocena samego siebie. […] Istota tej samooceny ma głęboki wpływ na proces myślenia człowieka, jego emocje, pragnienia, wartości i cele. Jest to jeden z najważniejszych czynników kształtujących zachowanie.

 

Nikogo chyba nie trzeba przekonywać, że poczucie własnej wartości jest czymś szalenie istotnym, oddziałuje bowiem w bezpośredni sposób na nasze zachowania i determinuje reakcje – krótko mówiąc, wpływa na jakość naszego życia. Brak wiary w siebie podcina skrzydła, sprawia, że nie mamy motywacji ani chęci do podejmowania działań. Początek procesu budowania i stymulowania samooceny zaczyna się już w dzieciństwie, a (prócz cech wrodzonych) wpływa na to przede wszystkim styl wychowawczy, jaki prezentują nasi rodzice. To, w jaki sposób do nas mówią, jak nas widzą, jak przedstawiają nam otaczający świat i jaką postawę wobec niego sami prezentują, jest często fundamentem tego, jak widzimy samych siebie, będąc dorosłymi. Postępowanie rodziców może być budujące lub wręcz przeciwne, może sprawiać, że dziecko nie lubi siebie, czuje się nic niewarte, boi się podejmowania nowych wyzwań i nie radzi sobie z emocjami. Co zatem zrobić, by dzieci miały na co dzień chęć do działania, były z siebie zadowolone i szły przez życie pewnym krokiem w dzieciństwie, a później w dorosłym życiu?

 

STYMULUJ SAMODZIELNOŚĆ

Naucz mnie radzić sobie samemu!

Absolutną podstawą w budowaniu pozytywnej samooceny dziecka jest dawanie mu możliwości do zdobywania najróżniejszych przydatnych w życiu umiejętności. U najmłodszych jest to samodzielne jedzenie czy ubieranie, u dzieci starszych mogą to być bardziej złożone umiejętności: zrobienie zakupów czy upieczenie ciasta. To dzięki takim kompetencjom dziecko czuje, że umie i że poradzi sobie w różnych sytuacjach życiowych. Dlatego tak ważne jest zachęcanie już od najmłodszych lat do samodzielności, do wykonywania pewnych zadań samemu. Repertuar tych umiejętności powinien się powiększać wraz z wiekiem dziecka.

 

Daj mi szansę samemu zdecydować!

Małe dziecko jest od nas całkowicie zależne. Z wiekiem jednak rośnie jego zdolność do decydowania o pewnych kwestiach. Przedszkolak może mieć prawo wyboru w sprawach drobnych, takich jak np. smak soku, gra, w którą chce zagrać, czy ubranie, które założy. W dawaniu autonomii należy pamiętać, że im młodsze dziecko, tym mniejszy powinien być wybór. Częstym błędem rodziców jest dawanie zbyt wielu opcji, co sprawia, że dzieci gubią się i trudno jest im cokolwiek zdecydować, co w konsekwencji rodzi złość i niezadowolenie. Dobrze jest zawężać możliwości, np. „Dziś wybierasz rajstopy czerwone czy niebieskie?”. Im dziecko starsze, tym więcej kwestii, w jakich może podejmować decyzje. Uczeń może już zdecydować o zajęciach dodatkowych czy o profilu klasy, do której chce uczęszczać.

 

Pozwól mi popełniać błędy!

Choć brzmi to paradoksalnie, by uwierzyć we własne siły, dzieci prócz sukcesów muszą doświadczać również porażek. I mimo tego, że jako rodzice i osoby z pewnym bagażem doświadczeń z całej siły chcemy oszczędzić im niepowodzeń, powstrzymajmy się! Aby poczuć swoją wartość i by pozytywnie oceniać się w życiu, oprócz słodyczy wygranej niezbędne jest poczucie goryczy porażki. To właśnie te trudniejsze momenty, jeśli uda się z nich podźwignąć i wyciągnąć wnioski na przyszłość, budują w człowieku siłę, dają wiarę w siebie. Nie chrońmy zatem swoich dzieci nadmiernie, bo kiedy wejdą w życie bez naszego parasola ochronnego, może się okazać, że nie mają niczego, co ochroni je przed gorszą pogodą!

 

Nie dawaj mi gotowych rad!

Wielu rodzicom wydaje się, że na kłopoty czy trudności, jakie napotykają na swojej drodze dzieci, jest prosta i łatwa rada. Czasami rzeczywiście tak, ale czy dawanie czegoś na tacy to na pewno najskuteczniejsze rozwiązanie? Czy dziecko, zwracające się do nas z danym kłopotem, chce otrzymać tego typu receptę? Często bywa tak, że dzieci chcą zostać po prostu wysłuchane i pragną, by ktoś zgodził się z tym, co czują, nazwał to i wyraził zainteresowanie sprawą w danej chwili dla nich ważną. Przy tym nie oceniając i nie dając jakichś genialnych (naszym zdaniem) rozwiązań. Taka technika postępowania daje dziecku poczucie, że interesujemy się jego sprawami, ale też wierzymy w nie i mamy pewność, że samo znajdzie wyjście z danej sytuacji (co często się dzieje!). Udzielanie gotowych rad jest trochę jak mówienie: „Widzę, że sobie nie radzisz, ja jestem starszy, mądrzejszy, wiem i ci powiem, bo sam byś na pewno na to nie wpadł” – a taki komunikat z całą pewnością nie wpływa pozytywnie na samoocenę.

 

Nie odbieraj mi nadziei!

Dzieci i młodzież mają niekiedy, zdaniem nas, dorosłych, niestworzone pomysły: będę oszczędzał na wakacje na Bali („Ostatnio nawet na plecak nie udało ci się odłożyć”), zostanę opiekunką do dzieci („Zagadałaś się z koleżankami, a młodsza siostra spadła z huśtawki, będąc pod twoją opieką”), w przyszłości zostanę naukowcem („Z twoimi ocenami?”), będę chodził na muzykę („Przy twoim słomianym zapale?”). Odruchowo, czasem wcale nie ze złej woli, podcinamy im skrzydła swoimi komentarzami, chcąc pewnie sprowadzić na ziemię i sprawić, by uniknęły porażki. To zdecydowanie nie wzmacnia samooceny! Zamiast krytykować i odbierać nadzieję, lepiej chwilę porozmawiać o tych szczytnych planach. Spytać, jak zamierzają dojść do celu, co chcą zrobić, żeby się udało. Jakie widzą w sobie cechy, które pozwoliłyby zrealizować zamierzenia. Dzięki takiej rozmowie młody człowiek może sam dojść do wniosku, że postawił sobie zbyt wygórowany cel, a może wręcz przeciwnie, odnajdzie w sobie wiarę i uda mu się zrealizować to, co zakłada.

 

SZANUJ UCZUCIA DZIECKA

Słuchaj mnie uważnie!

Tak samo jak my oczekujemy od dzieci, że będą słuchać, kiedy do nich mówimy, im również należy się szacunek i zainteresowanie, gdy mówią do nas. Czasem zabiegani i zajęci czymś nie zwracamy jednak na to uwagi. Trudno potem się dziwić, że młodzi nie mają ochoty do nas mówić! Zamiast udawać, że słuchamy, przerwijmy, jeśli możemy, czynność, która nas zajmuje, lub poprośmy, by nasz rozmówca chwilę zaczekał. Kiedy już nic nie zajmuje naszej uwagi, skupmy się na rozmowie. Potakujmy na znak zainteresowania. Powstrzymajmy się od wchodzenia w słowo (to typowe dla wielu rodziców!) czy kończenia zdań, zanim dziecko je wypowie – to bardzo irytujące! Dajmy wyraz temu, że słuchamy, potwierdzając i dopytując o szczegóły. Podsumujmy, aby upewnić się, czy dobrze zrozumieliśmy. Jeśli coś jest niejasne, prośmy o wyjaśnienie – to ułatwi wzajemną komunikację nie tylko w relacji rodzic – dziecko.

 

Zaakceptuj i nazwij moje uczucia!

„Daj spokój, to przecież tylko pęknięty balon, nie trzeba płakać!” lub: „Nie ma się czym przejmować” – to typowe komunikaty padające z ust dorosłych, z perspektywy których przecież nic się nie stało. I pewnie dla nas dziecięce problemy „pękniętego balonika” wydają się błahe i niewarte łez, ale dla naszych dzieci są to bardzo przykre momenty. W takim chwilach z całą pewnością nie pomoże zaprzeczanie uczuciom dziecka i bagatelizowanie tego, co się stało. Zdecydowanie skuteczniejsze jest uważne słuchanie, nazwanie uczuć dziecka i okazanie zrozumienia dla jego emocji, np.: „Widzę, że jest ci przykro i jesteś smutna, bo straciłaś balonik. Mnie też byłoby przykro, gdybym straciła coś, co mi się podoba! Widziałam, że bardzo ci się podobał”. Czasem to wystarczy, aby dziecko poradziło sobie z negatywnymi emocjami, które w danym momencie odczuwa, a nawet znalazło rozwiązanie i wyjście z kłopotu: „A może pobawię się balonem siostry, który nie pękł?”.

 

CHWAL

„Pewnie, że chwalę swoje dziecko. Oczywiście, ciągle słyszy ode mnie komplementy!” – większość rodziców chwali swoje dzieci, ale czy są to pochwały konkretne, budujące? A może tylko zdawkowe komentarze – zwykle podobne bez względu na wykonaną pracę i rodzaj zadania? Sztuka komplementowania nie jest wbrew pozorom łatwa. Wiele osób zapytanych o ostatnio usłyszany trafny komplement, nie może sobie nic przypomnieć. Jak zatem chwalić tak, by osoba, wobec której pracy czy zachowania chcemy wyrazić zachwyt, wzięła go za szczery i adekwatny?

 

Powiedz mi to, co tu widzisz!

Niezależnie od tego, czy chcesz wykazać zadowolenie z zachowania dziecka czy też z pracy, którą wykonało, najlepiej jest zacząć od opisu tego, co widzisz, np.: „Widzę, że umyłyście ręce zaraz po przyjściu z przedszkola, pamiętałyście o tym!”. Zamiast komentować, że rysunek jest „piękny i wspaniały”, można spróbować np. tak: „Proszę, proszę, widzę tu kwiatki i niebo, trawę, słońce ma sześć promyków i chyba po trawie chodzi kot?”. Kiedy już opiszesz, co widzisz, przejdź do wyrażenia swoich uczuć w związku z tym.

 

Powiedz mi, co czujesz!

„Przyjemnie jest, kiedy dzieci same pamiętają o myciu rąk i nie trzeba im przypominać! Bardzo mi się to podoba!”; „Widzę, że bardzo się starałaś, żeby rysunek wyszedł ładnie. Trzeba mieć wyobraźnię, żeby coś takiego stworzyć! Aż miło popatrzeć!”. Kiedy już wyrazisz słowami to, co widzisz, a następnie powiesz o tym, co w związku z tym czujesz, możesz wszystko podsumować i dodać: „To się nazywa praca!”; „ To się nazywa obowiązkowość!”.

Pamiętaj, ile mam lat!

Pochwała musi być oczywiście odpowiednio dostosowana do wieku dziecka, tak by mogło ono zrozumieć, co mamy na myśli. Pewne słowa wypowiedziane do malucha nie spotkają się z entuzjazmem nastolatka!

 

Nie przesadzaj z zachwytem!

Wyrażając uznanie dla czyjejś pracy lub osoby, nie przesadzajmy w swoich reakcjach. Nadmierny zachwyt może być odebrany jako nieszczerość, a osoba komplementowana może pomyśleć sobie: „Tak, mama zawsze się wszystkim zachwyca... A przecież, bez przesady, to nie jest dzieło sztuki...”. Nie o to nam przecież chodzi!

 

Kształtowanie obrazu własnej osoby rozpoczyna się w dzieciństwie i trwa przez większość naszego życia. To, jak postrzegamy siebie samych, ma wpływ na wiele obszarów, takich jak relacje w pracy, przyjaźnie, małżeństwo oraz to, jakimi jesteśmy rodzicami. Życie niejednokrotnie będzie stawiało nas w różnych sytuacjach, również takich, które zakwestionują nasze poczucie wartości. W takich chwilach dobrze jest mieć wiarę we własne możliwości oraz siłę, by podnieść się po porażce i dalej iść do przodu. Taką wiarę wynosimy najczęściej właśnie z domu rodzinnego. Pamiętajmy o tym, będąc rodzicami. Dawajmy naszym dzieciom pozytywne doświadczenia, które je wzmocnią i dadzą siłę do radzenia sobie z trudnościami w dorosłym życiu!

 

 

Kinga Katarzyna Szozda

Artykuł powstał w oparciu o książki: A. Faber, E. Mazlish „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły” Wyd. Media Rodzina i Nathaniel Branden „The Psychology of Self-Esteem”.

Gazetka 120 – kwiecień 2013