Czyż istnieje lepsza chwila na wyciągnięcie z szafy tematu gorsetów i zamieszanie nieco w kociołku naszych poglądów i przypuszczeń niż marzec – miesiąc KOBIET? Wielu z was temat ten i moje nań spojrzenie może wydać się szokujące, ale ostatnio odkryłam kilka błędów w tym, co sama myślałam o tej chyba najbardziej kontrowersyjnej części damskiej garderoby.

No właśnie: czy gorsety na pewno były zawsze postrzegane jako narzędzie tortur, a jeśli tak, to przez kogo? Bo jakoś ciężko mi uwierzyć, że przez 500 lat tylko tak na nie patrzono. Od razu też dodam, że nie mam wykształcenia jako historyk mody albo krawcowa i to, co tu przeczytacie, pochodzi głównie z książek, filmów i artykułów, w które się zagłębiłam. Mam w planach kilka eksperymentów i rekonstrukcji, o których z pewnością zostaniecie poinformowani. Wstrzymajcie się jeszcze przez chwilę z ustawianiem stosu i rzućcie okiem na mój z pewnością niewyczerpujący tematu tekst.

DAWNO, DAWNO TEMU…

Gorset jest z nami już od bardzo dawna – pierwsze dowody na jego użycie (przez obie płcie!) pojawiają się już w XIV w. Oczywiście początkowo nie miał on znanego nam kształtu i nie do końca służył tym celom, które stawiają sobie dzisiaj kobiety i producenci bielizny wyszczuplającej. Trzeba zacząć od tego, że dawniej stroje składały się z wielu warstw, z których każda pełniła określoną funkcję w całości. Bardzo dobrze widać to dziś „na żywo” w strojach ludowych – w nich także spotykamy się ze swego rodzaju typem gorsetu: stanikiem.

Stanik, który, można powiedzieć, stał się podstawą gorsetu, w późniejszych latach modyfikowano i dopasowywano do kolejnych funkcji i strojów. Niektóre zaczęto bardziej usztywniać, inne ozdabiać, tak by można je było eksponować; skracano je albo wydłużano, używano różnych tkanin i tworzono odmienne wersje dostosowane do pór roku, wykonywanych przez kobiety zajęć i noszonych w danym momencie strojów. W powszechnym użyciu były także gorsety sportowe. Tak, tak, te także istniały. Jak można się dowiedzieć z XVIII-wiecznej prasy, kobiety zachęcano do zażywania ruchu i uprawiania sportu (tenis był bardzo popularny).

Nie wiem, jaki obraz dawnego społeczeństwa i kobiet macie, ale podejrzewam, że jest on nieco podobny do tego, który i ja bardzo długo miałam, a wszystko przez nasz system edukacji, którego podwalin szukać należy gdzieś w XVIII/XIX w. w szkołach zdominowanych przez mężczyzn. Wydawało mi się, że kobiety przez wieki raczej nie robiły nic poza haftowaniem, siedzeniem w ładnych pozach i spacerowaniem w pięknych balowych sukniach. Oczywiście obraz ten jest zupełnie nieprawdziwy, a to dlatego, że istniała zawsze bardzo duża grupa kobiet pracujących, które nie mogły sobie pozwolić na to, by strój, w którym musiały urabiać sobie ręce po łokcie, był dla nich torturą. Dla nich powstały lekkie, mniej usztywnione gorsety, które nie ograniczały ruchów i nie były sznurowane tak ciasno, jak nam się może dziś wydawać.

Warto też podkreślić, że kobiety z uboższych stanów same dbały o swoją garderobę i szyły większość swoich rzeczy (jeśli nie wszystkie). Takie więc „gorsety do pracy” były z pewnością szyte na miarę i nie miały za zadanie ściskać talii i niszczyć niezależności kobiet. Ich rola przypominała raczej tę, która przypada dzisiejszym biustonoszom (także tym sportowym). Bardzo często ich sztywność była efektem dobierania płótna, a nie użycia metalowych prętów albo kości wieloryba. Służące, mleczarki, karczmarki i wieśniaczki, które cały dzień spędzały, ciężko pracując, prawdopodobnie patrzyły na gorset jak na pomoc w usztywnieniu pleców i podporę dla mięśni, kiedy musiały dźwigać. Jeśli kiedyś widzieliście w akcji Pudziana, pewnie zwróciliście uwagę na pas, który zakłada, kiedy mierzy się z jakimś ogromnym ciężarem. Ten pas to też rodzaj gorsetu, którego jednym z zadań (kiedyś i dziś) jest usztywnienie korpusu i mięśni. Gorset był zatem pewną pomocą przy pracy, ale pomagał też innym, bogatszym kobietom w bardziej rozrywkowych momentach życia – w czasie balu. Dlaczego? Ponieważ pomagał utrzymywać nieraz bardzo rozbudowane podstawy wspaniałych sukien, które często wcale nie były lekkie i zwiewne.

WARSTWY, WARSTWY, WARSTWY

Od aktorek grających w filmach kostiumowych często słyszymy, że noszenie gorsetu było niewygodne, powodowało otarcia i ograniczało ruchy. Wiele z tych problemów da się zdaniem wielu historyków mody rozwiązać za pomocą prostych trików: rzeczywistym (na ile to możliwe) odzwierciedleniem technik szycia z danego okresu historycznego oraz podążaniem za wytycznymi dotyczącymi warstwowania ubioru. Warto bowiem pamiętać, że kobiety dawniej nie zakładały gorsetów na nagie ciało. Nie tylko dlatego, że to jest, było i zawsze będzie niewygodne, ale też z powodu higieny – gorsetu nie prano tak często jak koszuli; jeśli w ogóle, to czyszczono go w jakiś inny sposób, który pozostaje dla mnie w tej chwili tajemnicą.

Koszula, jak wiadomo, jest bliższa ciału niż suknia, była więc podstawą każdego kobiecego stroju. Na nią zakładano gorset i pozostałe fantazyjne elementy budujące sylwetkę, która akurat w danym okresie była modna. Jeśli np. oczekiwano wąskiej talii i szerokich bioder, to na gorset, który wiązano może nieco ciaśniej niż zwykle, zakładano specjalne poduszki, które tu i ówdzie dodawały krągłości kobietom, które ich nie miały. Stosowano więc tiurniury, krynoliny, podkładki i usztywniane koszulki, które miały imitować tak zwaną „gołębią pierś”. Bufiaste rękawy, kokardy, plisy i tym podobne optyczne sztuczki poszerzały ramiona, wysmuklały talię i wydłużały tors. Nie oszukujmy się, że dawniej wszystkie kobiety nosiły rozmiar 36 albo mniejszy i miały zawsze taką sylwetkę, jakiej oczekiwało społeczeństwo (i moda).

Kobieta udająca się na bal miała zatem na sobie bardzo rozbudowane konstrukcje, które gorset utrzymywał na miejscu. Usztywnienie w okolicy talii okazywało się prawdopodobnie wybawieniem, jeśli trzeba było wiązać sobie na brzuchu kilometry taśmy, na której utrzymywał się stelaż i sama suknia. Jeśli kiedyś przeglądaliście albumy z portretami z XVII lub XVIII w., wiecie, że niektóre damskie stroje potrafiły być ogromne i każda ochrona przed wpijającym się w brzuch wiązaniem była bardziej niż oczekiwana!

Jako ciekawostkę warto przytoczyć wynalazek holenderskich mistrzów krawieckich. Żeby ułatwić arystokratkom życie, wymyślili krzesło, które pełniło nie tylko funkcję mebla, ale także swego rodzaju stelażu dla sukni. To krzesełko mocowano w talii pod strojem tak, by damy nie musiały bić się o jedyne miejsce na sali, w którym mogły się w swoich ogromnych kostiumach zmieścić. Jeśli którąś było więc na to stać, miała nie tylko najmodniejszą kreację, ale też osobiste krzesło, które mogła zabrać dosłownie wszędzie. Jeśli jesteście ciekawi, jak taka konstrukcja wyglądała i czy była wygodna, polecam zajrzeć na kanał YouTube wspaniałej Morgan Donner, która sobie takie siedzisko skonstruowała.

W czasie, kiedy na świecie pojawił się aparat fotograficzny, kobiety znalazły jeszcze jednego sprzymierzeńca w postaci pra-Photoshopa. Tak, dobrze przeczytaliście, zdjęcia w czasach wiktoriańskich i później bardzo często były retuszowane. Dobry fotograf wiedział, że damy oczekiwały, by pokazał je na zdjęciu w jak najlepszym świetle, redukowano więc talię, uwypuklano biust i poszerzano biodra. Nie wszystko zawdzięczano więc ciasno sznurowanym gorsetom i boskiemu darowi idealnych proporcji – częściej pomagano sobie wypychaniem niektórych rejonów ciała specjalnymi poduszeczkami.

W OPINII UCZONYCH… MĘŻCZYZN

Gorsety, staniki, krynoliny, kaftaniki i tym podobne nie były dawniej dla kobiet symbolem opresji i narzędziem tortur, ale raczej praktycznym dodatkiem do codziennej (lub odświętnej) garderoby. Niemal wszystkie karykaturalne przedstawienia kobiet sznurujących gorsety i opowieści o zemdlałych heroinach zawdzięczamy mężczyznom, którzy, jak wiadomo, nie zawsze przedstawiają kobiety w najlepszym świetle. Karykatury, pamflety i często niewybredne żarty na temat damskiej garderoby, w tym gorsetów, przetrwały i dla wielu na bardzo długi czas stały się świadectwem rzeczywistości tamtych czasów. Gorset, a raczej jego wypaczony obraz, stał się, można powiedzieć, kolejnym narzędziem w rękach mężczyzn, które miało nas, kobiety, umniejszać i trywializować.

Osoby, który często opierają swoją opinię o gorsetach na tych właśnie komicznych przedstawieniach ze strony drugiej płci, nie zdają sobie sprawy z ich faktycznej roli. Sufrażystki, jak i potężne władczynie, nosiły gorsety, a tym, które one najczęściej przeszkadzały, byli właśnie mężczyźni. Przeciwnicy i przeciwniczki noszenia gorsetów bardzo często nie mają z nimi żadnego doświadczenia i powielają stereotypy. Twierdzi się zatem, że gorsety uszkadzają narządy wewnętrzne, uniemożliwiają oddychanie, odcinają krążenie i powodują nieustanny ból pleców. Gorsety medyczne, te plastikowe, których używa się w leczeniu schorzeń kręgosłupa, pełnią funkcję, którą miały także te dawniejsze – korygowanie sylwetki.

Zaznaczmy, że istnieje bardzo znaczna różnica między wkładaniem gorsetu i wiązaniem go w sposób wygodny dla noszącego a ciasnym jego sznurowaniem. Jeśli usiłujemy zmniejszyć sobie talię o trzy rozmiary – czy to za pomocą gorsetu, czy też szerokiego paska – to rzecz jasna będzie nam ciężej oddychać, bo objętość klatki znacznie się ograniczy. Znam przypadki omdleń wśród moich koleżanek, które kupowały za małe staniki sportowe, żeby ich biust wydawał się pełniejszy. Nie trzeba ciasno sznurować gorsetów, żeby zauważyć, jaki wpływ mają na mięśnie i postawę – kiedy pierwszy raz włożyłam gorset, musiałam dać sobie trochę czasu na przyzwyczajenie się do trzymania ciągle pleców prosto, i tak, wieczorem bolały mnie trochę boki, ale nie dlatego, że byłam ściśnięta, tylko dlatego, że wreszcie moja postawa prawidłowa. Garbienie się jest czymś, czego w gorsecie nie da się robić na taką skalę jak bez niego. Oczywiście podnoszenie czegoś z ziemi wymaga kucnięcia w bardzo elegancki sposób, ponieważ pochylenie się na bok nie jest w pełnym stopniu możliwe.

Tym, co mi najbardziej jak do tej pory w moim gorsecie przeszkadza, jest to, że kiedy siadam na niektórych krzesłach, piersi sięgają mi niemal pod brodę. Ale jest to zapewne coś, co można skorygować innym stylem gorsetu niż ten, którego używam. Chodzę po schodach, biegam na pociąg, każdego dnia idę z pociągu do pracy na piechotę i nie omdlałam sensualnie jeszcze ani razu. Oczywiście nie odważę się nosić gorsetu przez cały tydzień, ponieważ tak, jak trafnie udowodniono na podstawie tych korygujących, osłabiają one mięśnie pleców i brzucha. Trzeba zatem, nosząc gorset, dbać o odpowiednią dawkę ruchu.

Ostatnio „The Times” i „Vogue” odtrąbiły sensacyjny powrót gorsetów i mody z dawnych epok za sprawą filmów kostiumowych, na czele ze sławnym już hitem Netflixa „Bridgertonowie”. Nike wypuściło biustonosz sportowy, który do złudzenia przypomina pewien rodzaj mało usztywnionego gorsetu. Kolekcja Alexandra McQueena z 2021 r. pełna jest usztywnionych sukienek, gorsecików i bluzek z bardzo dobrze widocznym fiszbinowaniem. Coraz większą popularność zyskują też profile osób, które zajmują się historią ubiorów i odtwarzaniem dawnych strojów. Jeśli sami chcecie zanurzyć się w temat gorsetów i historii mody, polecam sprawdzić profile Karoliny Żebrowskiej, Morgan Donner, Bernadette Banner czy Zacka Pinsenta. W tak krótkim tekście nie da się wyczerpać tematu i pokazać wszystkich interesujących aspektów dawnej mody.

 

Anna Albingier

 

 

Gazetka 199 – marzec 2021