Często słyszę w swoim gabinecie trudne, obciążające emocjonalnie opowieści zaczynające się od słów: „przeżyłam piekło na ziemi”, „żyję w traumie”, „mam za sobą traumatyczny rozwód”. No właśnie – trauma. Mroczna, pozostawiająca skazę. Czym dokładnie jest?

Trauma jest urazem psychicznym, trwałą zmianą w psychice spowodowaną najczęściej gwałtownym zdarzeniem, które wywołało ogromny, czasem ekstremalny stres. Jej skutki są długotrwałe; często pozostawia blizny na całe życie. Osoby, które jej doświadczyły, opowiadają, że coś w nich pękło, skamieniało, umarło – i że dziś są zupełnie innymi ludźmi. Rozmawiamy o odrętwieniu emocjonalnym, o wewnętrznej pustce, niechęci do życia i podejmowania jakichkolwiek działań, o stanach lękowych, problemach ze snem i o depresji. Z blizną traumy żyje niestety wielu ludzi. Dlaczego? Ponieważ oprócz dobra na świecie wydarza się też wiele zła, na które nigdy nie jesteśmy przygotowani: wypadek samochodowy, ciężka choroba, śmierć dziecka lub innej bliskiej osoby, napad, długotrwała przemoc, gwałt. Te wydarzenia cechują się skrajnie negatywnym ładunkiem emocjonalnym. Osoby z traumą mówią, że musiały się na nowo nauczyć żyć, a życie sprzed traumy to zamknięty rozdział. Dochodzenie do siebie po takich przeżyciach jest długotrwałe i bardzo trudne, bo przecież osoba, która doświadczyła traumy, nie ma na nią wewnętrznej zgody. Do tego często dochodzi poczucie krzywdy, obezwładniającego wstydu lub poczucie winy (np. gdy w wypadku samochodowym ktoś bliski stracił życie). Bywa też, że to ofiara przemocy czuje się winna, że „niewłaściwym zachowaniem czy gestem” sprowokowała oprawcę.

To, w jakim stopniu traumatyczne wydarzenie odciśnie się na nas, zależy od wielu czynników, takich jak uwarunkowanie biologiczne, wsparcie społeczne, sytuacja rodzinna, stan psychiczny bezpośrednio przed zdarzeniem. To nieprawda, że „co nas nie zabije, to nas wzmocni”. Traumatyczne doświadczenie ma jednoznacznie negatywny wymiar i wyniszcza emocjonalnie, a dotknięty nim człowiek powoli wylizuje rany. Osoba, która wchodzi w stan kryzysu, jest całkowicie zawieszona w przeszłości, lękami natomiast wybiega w przyszłość. W rezultacie nie ma jej ani tu, ani teraz, ponieważ nie zgadza się na to, co się w jej życiu wydarzyło. Żyje w emocjonalnej próżni, zawieszona w czasoprzestrzeni, bo z powodu traumatycznego wydarzenia całkowicie zburzony został model równowagi w organizmie (w oparciu o który funkcjonuje nasza psychika).

Niezwykle istotna jest też intencjonalność sprawcy traumatycznego wydarzania, bo także ona ma wpływ na poradzenie sobie z traumą. Wypadek samochodowy, powódź czy śmierć w wyniku choroby mają charakter nieintencjonalny – nie ma sprawcy, to dzieło losu, przypadku, siły wyższej. Z kolei zamierzone zdarzenia to np. napad na ulicy, gwałt – sprawca świadomie i celowo chciał wyrządzić krzywdę. Z konsekwencjami tego typu traum o wiele trudniej sobie poradzić, bo w sytuacji celowej agresji w ofierze załamuje się wiara w to, że ludzie są z natury dobrzy i że żyjemy w bezpiecznym świecie. Pozostaje pustka, niewiara i niemoc.

Trauma zmusza do zadania sobie najbardziej podstawowych pytań. Pocieszające (choć to niewielkie pocieszenie) jest to, że może stać się punktem wyjścia do wartościowych rozważań na temat wymiaru naszego życia i jego sensu. Trauma bowiem, która w wielu przypadkach wiąże się z otarciem się o śmierć, otwiera nam oczy na to, że największym sensem życia jest samo życie. Takie jednak, w którym mamy poczucie spełnienia się, bycia na właściwej drodze. Nasze zadanie polega na tym, aby nadać mu własny kształt. W dawnym życiu, sprzed traumy, większość z nas zachowywała się tak, jakbyśmy byli wieczni. Trauma boleśnie uświadamia, że tak nie jest. Jednak świadomość własnej śmiertelności wcale nie musi wywoływać poczucia zagrożenia, przeciwnie, może motywować do życia pełnego, wartościowego i z sensem. Mając świadomość własnej skończoności, szanujemy każdą godzinę swojego życia i jesteśmy za nią wdzięczni. Po dobrze przeżytej i przepracowanej psychologicznie traumie nadajemy czasowi właściwą wagę. Odkrywamy, co tak naprawdę jest dla nas ważne, słuchamy innych z uwagą, pielęgnujemy przyjaźnie i dbamy o swój maleńki świat. Cieszy nas przebywanie z bliskimi, dostrzeganie człowieka w człowieku. Jeśli jednak nie uporamy się z urazami po traumie, jej bolesnymi skutkami mogą być: głęboka depresja, uzależnienia, myśli samobójcze, a nawet samobójstwo z powodu niemożności udźwignięcia cierpienia czy upokorzenia. To najsmutniejszy scenariusz w przypadku nieprzepracowanej traumy.

Z punktu widzenia psychologii cierpienie fizyczne wcale nas nie uszlachetnia. W przypadku jednak bólu psychicznego możemy nieprawdopodobnie wręcz rozwinąć swoją duchowość i system wartości. Znam takie osoby i chylę przed nimi czoła z powodu pracy, którą wykonały. Mądrze przepracowały proces żałoby, niezbędny, aby siebie na nowo zbudować. Trzeba wybaczyć sobie – i swojemu oprawcy. Ten bardzo trudny proces polega na zrozumieniu psychologicznych mechanizmów, z powodu których ktoś stał się ofiarą, a ktoś inny sprawcą. Przechodzimy ten proces wyłącznie dla siebie – aby w dalszym życiu móc stworzyć przestrzeń dla nas samych, do rozwoju osobistego i odpowiedzialności za swoje życie. Nie wszyscy wyjdą z traumy i posttraumatycznych zaburzeń, bo często z powodu obaw przed nowym hołdujemy zasadzie, że „znane zło jest lepsze niż nieznane”. Nowe życie wymaga ciężkiej pracy nad sobą i wzięcia za nie całkowitej odpowiedzialności, a nie każdy chce się z nią mierzyć. Bycie ofiarą wiele usprawiedliwia i daje pewne „przywileje”, z czego niektórzy chętnie korzystają, upatrując w tym krótkotrwałych profitów. Nie każdy ma tyle siły charakteru, aby świadomie pozbawić się usprawiedliwienia. Wszystko ma jednak swoją cenę, a unikanie konfrontacji z traumą potęguje destrukcję osobowości, doprowadzając do jeszcze większego spustoszenia, cierpienia i osamotnienia.


Aleksandra Szewczyk
psycholog

Gazetka 229 – marzec 2024