Forêt de Soignes (nid. Zoniënwoud) to prawdziwy skarb brukselczyków. Ze względów historycznych, estetycznych oraz naukowych w 1959 r. został wpisany na listę UNESCO. Tak ogromne tereny leśne, znajdujące się w dodatku zaledwie 6 km od centrum dużej metropolii, są prawdziwym ewenementem. To nie tylko najrozleglejszy las Brabancji, ale przede wszystkim największy las bukowy w Europie. Rozciąga się na południowo-wschodnich obrzeżach Brukseli, po obu stronach granicy językowej. Jego nazwa pochodzi od celtyckiego sonna, co oznacza ‘cicha woda’. I rzeczywiście, tereny te stanowią oazę spokoju. O każdej porze roku spacerujących ujmują piękne widoki. Ale to nie wszystko, co ma do zaoferowania to miejsce.
PRZED WIEKAMI
Forêt de Soignes jest pozostałością Forêt Charbonnière, prehistorycznego lasu, który ok. 3000–2200 r. p.n.e. pokrywał większość terenów Europy Zachodniej. Z tego też okresu pochodzą inne lasy w Brabancji, np. Bois de Hal. W czasach rzymskich zaczęto określać puszcze znajdujące się na tym terenie Lasem Hercyńskim, który rozciągał się od brzegów Renu i Mozy aż nad Morze Północne. Sam Cezar nazywał go największym lasem Galii.
Powoli zaczynał być coraz bardziej eksploatowany – dostrzeżono bogactwa, które oferował, stąd zainteresowanie zwierzyną łowną i drewnem. Praktycznie jednak do XV w. pozostał w większości nienaruszony, do czego przyczynili się z pewnością hrabiowie Leuven, a później książęta Brabancji, których był własnością. Pod koniec XII w. zaczęto urządzać w nim polowania. W tym samym czasie okazał się idealnym miejscem dla… wspólnot religijnych, które zaczęły się w nim urządzać, tworząc ośrodki kultu. A było ich wiele, by wymienić tylko benedyktynów, cystersów, dominikanów, augustynów, franciszkanów i kapucynów. Stąd właśnie, często zachowane tylko w nazwie, pozostałości po klasztorach lub opactwach: La Cambre, Groenendaal, Val Duchesse, klasztor Rouge-Cloître i Kapucijnenklooster (klasztor kapucynów). Choć w XVI i XVII w. zdarzały się gorsze okresy, to dopiero w XVIII w. okoliczna ludność zaczęła dosłownie plądrować tereny leśne, a mający trudności finansowe właściciel zdecydował się na wycięcie znacznej liczby drzew. Jednak to właśnie w tamtym czasie za sprawą austriackiego ogrodnika Joachima Zinnera (tego samego, który uczestniczył w tworzeniu Parku Brukselskiego przed Pałacem Królewskim) zaczęto systematycznie zalesiać wykarczowane tereny, sadząc na nich głównie buki. Rosną tu do dziś, a wiele z nich ma ponad 200 lat, bo pochodzą z pierwszego okresu zalesiania.
Wystarczyło jednak, że po odzyskaniu przez Belgię w 1830 r. niepodległości las znalazł się w rękach prywatnych, by szybko jego powierzchnia skurczyła się o połowę. Na szczęście w 1843 r. państwo belgijskie odzyskało pozostałości lasu i zaczęło nim zarządzać.
POD KORONĄ Z DRZEW
Choć w lesie zobaczymy też dęby (ok. 10 proc.) i inne drzewa, to jednak właśnie majestatyczne buki nadają tu ton, tworząc niepowtarzalną atmosferę tego miejsca. Belgowie nazywają las hêtraie cathédrale – czyli w wolnym tłumaczeniu bukową katedrą, bo rzeczywiście, strzeliste pnie przywodzą na myśl kolumny gotyckich świątyń. Z drugiej strony z powodu braku dostatecznej ilości światła poszycie leśne praktycznie tu nie istnieje. Są jednak rośliny, którym niestraszne nawet tak niedogodne warunki. To m.in. mchy, paprocie, zawilce, jaskry i wiciokrzewy, piękne dzwonki, ale też jeżyny i jagody. Doskonale mają się tu także grzyby – jest ich aż ponad 1000 gatunków! – ale tu uwaga. W lesie obowiązuje całkowity zakaz zbierania owoców leśnych oraz grzybów!
Pewną osobliwością jest Arboretum w Tervuren, które można potraktować jako żywy pomnik. Znajduje się w nim wiele gatunków drzew sprowadzonych do Belgii w XIX w. z różnych krajów, aby przyzwyczaiły się do tutejszych warunków.
CO W TRAWIE PISZCZY
A właściwie, jak już wiemy, niezupełnie w trawie i niezupełnie piszczy. Ale… rechocze, śpiewa, śmiga i umyka. Zwierzęta zamieszkujące lasy to sarny, dziki, zające, nietoperze i bażanty, które są niestety na wyginięciu. Powrócił też lis, a czarne wiewiórki koreańskie wyparły wszystkim dobrze znane rudzielce. Dużo łatwiej jednak natknąć się na… ropuchy, bo te, zachęcone wilgotnym klimatem i dużą ilością martwego drewna, rozgościły się tu na dobre. Czasem przemknie traszka górska lub salamandra plamista. Wśród owadów wyróżniają się ważki. Są i ptaki – m.in. dzięcioł, zimorodek, strzyżyk, kowalik zwyczajny, a jeśli zadrzemy wysoko głowy, może zobaczymy jastrzębia.
NIE TYLKO DLA SPACEROWICZÓW
Dostęp do lasu jest bardzo łatwy i możliwy od strony Watermael-Boitsfort, Auderghem, Uccle i Woluwe-Saint-Pierre. Można tu przyjechać samochodem lub komunikacją miejską, a na gości czekają ławki i stoły piknikowe. Wielokilometrowe ścieżki, dobrze oznaczone, zachęcają przede wszystkim do spacerów, joggingu i jazdy na rowerze (zwłaszcza górskim), ale część z nich przeznaczona jest też do jazdy konnej. Także wędkarze mogą być zadowoleni, bo z 28 stawów znajdujących się na terenie lasu Putsel Pond i Linden Pond (Groenendaal) oraz Vossem Pond (Tervuren) są dla nich dostępne, ale uwaga – trzeba posiadać licencję wędkarską! Można ją kupić w każdym urzędzie pocztowym we Flandrii lub zamówić online (www.natuurenbos.be/visverlof).
ZABYTKI
Ale Forêt de Soignes zaciekawi także miłośników historii. Z zameczkiem Trois-Fontaines (w Auderghem) łączy się długa historia. W 1323 r. książę Brabancji Jan III zbudował sobie schronienie z wieżą wartownicza i kaplicą, otoczone fosą. Na początku XV w. mały fort stał się rezydencją naczelnika odpowiedzialnego za sprawy łowieckie książąt. To tam zamykano kłusowników. 150 lat później pożar zniszczył wieżę wartownicza, ale została ona odbudowana. Obecny budynek pochodzi z tego okresu. Wieża i inne budynki zostały zniszczone na początku XIX w.
Innym ciekawym zabytkiem jest pomnik jedenastu leśniczych (w Uccle) z 1920 r., upamiętniający strażników leśnych, którzy zginęli podczas I wojny światowej. Ma charakterystyczną budowę – wokół dolmenu umiejscowiono jedenaście pokaźnych rozmiarów głazów.
Z kolei w Hoeilaart znajduje się kapliczka Notre-Dame de Bonne Odeur, która wciąż pozostaje miejscem pielgrzymek. Warto dodać, że na terenach lasu lub przyległych nadal znajdują się pozostałości po dawnych opactwach.
LEGENDA O DZIECIACH, KTÓRE UTONĘŁY
Turyści, którzy natkną się na vallon des Enfants Noyés lub étang des Enfants Noyés zachodzą w głowę, cóż to za tragedia musiała się wydarzyć. Na szczęście nie utonęły tam żadne dzieci. Złowieszczą nazwę miejsca te „zawdzięczają”… błędowi w tłumaczeniu. Pewien mężczyzna nazwiskiem Verdonck lub Verdroncken, mieszkający nad brzegiem jeziora, posiadał młyn, który stał się po jego śmierci własnością jego dzieci. Flamandzkie określenie „dzieci Verdronckena” zostało więc dosłownie, ale mylnie przetłumaczone jako „dzieci, które utonęły” (flam. verdronken to właśnie oznacza). Jednak tak proste i wiarygodne wytłumaczenie zostało dawno zapomniane z powodu XVIII-wiecznej legendy. Według niej małżonkowie Biervliet mieszkali ze swoimi trzema synami na skraju lasu. Ojciec, jako drwal, ścinał drzewa dla kupców i na własne potrzeby. Pewnego sierpniowego dnia w pracy towarzyszyli mu synowie. Marius, najmłodszy, bo zaledwie czteroletni, oddalił się niepostrzeżenie w stronę stawu. Pochylił się ku liliom wodnym i chcąc schwytać rybę, wpadł do wody. Zaniepokojony jego zniknięciem ojciec kazał kolejnemu synowi, Kobe, iść go szukać. Chłopak doszedł nad staw, gdzie znalazł brata leżącego w wodzie jak w szklanej trumnie. Chcąc go stamtąd wydostać, sam został wciągnięty przez fale. W tym czasie ojciec poprosił najstarszego syna, Viena, by poszukał braci, ale i on nie powrócił. Nadszedł wieczór. Przerażony ojciec, nie mogąc doczekać się synów, zobaczył siwowłosą kobietę, w której rozpoznał żonę. Zrozumiał wtedy, co się stało.
A TO CIEKAWE!
- Każdy hektar lasu bukowego corocznie odfiltrowuje z powietrza około 50 ton pyłu.
- Duży buk produkuje dziennie ok. 7 tys. litrów tlenu, co zaspokaja potrzeby 50 ludz
- Młode liście buka są jadalne, mają orzechowy smak, jednak z czasem gorzknieją i twardnieją. Mogą być wykorzystywane jako dodatek do sałatek warzywnych i zup.
- Napar z liści buka działa przeciwzapalnie i odkażająco.
- Co ma buk do książki? Polska nazwa buk pochodzi od anglosaskiego boc oraz starogermańskiego Buche, stąd m.in. angielskie słowo book, czyli książka, oraz szwedzkie bok, które oznacza i książkę, i buk. W Skandynawii pierwsze manuskrypty spisywano na cienkich bukowych tabliczkach, oprawionych w bukowe okładki.
- Najwyższy (30 m) i najdłuższy (530 m) żywopłot na świecie tworzą buki w okolicach miejscowości Meikleour w
FORÊT DE SOIGNES W LICZBACH
▪ 4400 ha
▪ 84 km ścieżek spacerowych
▪ 30 km ścieżek rowerowych
▪ 50 km tras do jazdy konnej
▪ 46 gatunków ssaków
▪ 132 gatunki ptaków
▪ 3,5 mln drzew
▪ 70 % drzewostanu to buki
Więcej informacji: www.foret-de-soignes.be, www.amisdesoignes-zonienwoudvrienden.be
Halina Szołtysik
Gazetka 194 – wrzesien 2020