W tym roku dałam się namówić na nietypowe jak dla mnie wakacje – wybrałam się na winobranie do Francji. Piszę do Was z Burgundii, z okolic Bauné, jednego z najpiękniejszych miejsc, w jakim kiedykolwiek spędzałam lato. Zbiory winogron szczepów chardonnay, aligoté oraz pinot noir w tym regionie rozpoczynają się co roku w przedziale od połowy sierpnia do połowy września. Wszystko zależy od zawartości cukru i drożdży w winogronach, co sprawdzane jest w specjalnych laboratoriach.

Na co dzień pracuję umysłowo i muszę przyznać, że obawiałam się, jak moje ciało zareaguje na taki wysiłek, i to sześć dni w tygodniu. Ale radzę sobie jak dotąd niezgorzej mimo dosyć wysokich upałów. Sekretem jest, jak powiedzieli mi inni, aby zbyt długo nie pracować w tej samej pozycji i pomagać kręgosłupowi, korzystając także z mięśni brzucha. Na koniec dnia czuję przyjemne zmęczenie…

Dzień pracy w winnicy wygląda następująco: pobudka po szóstej, zbiórka w winnicy krótko po siódmej. Powitanie kawą i krótkie pogawędki. Następnie nasza pokaźna grupa (zbieraczy jest około siedemdziesięcioro) wsiada do autobusów i jazda do winnicy. Uwielbiam ten moment, bo poranki w winnicy są niezwykle urokliwe, jak zresztą również zachody słońca.

Każdy zbieracz dostaje swoją „grządkę” (rayon), gdzie ścina winogrona za pomocą sekatora. Wyposażona w rękawice i wiaderko, udaję się na moją. Ten rok jest urodzajny i krzewy wprost uginają się od winogron. Nierzadko jeden krzew wystarcza, by wypełnić całe moje wiaderko. Przywołuję kolegę „tragarza” (porteur) i przesypuję winogrona z wiaderka do skrzyni na jego plecach. Gdy dwie skrzynki zostają wypełnione, tragarz znosi je do samochodu. Zbiory od razu trafiają do produkcji.

Po dwóch godzinach pracy czeka nas przekąska (casse-croûte) na polu – zajadamy się pysznymi bagietkami, wędliną dobrej jakości, serem i czekoladą. Oczywiście nie może zabraknąć i kawy.

Potem powrót do pracy.

Nasza grupa składa się z ludzi w różnym wieku – od osiemnastolatków po emerytów. Dla niektórych są to ich jedyne wakacje. Dostrzegam różnice w tempie pracy poszczególnych zbieraczy. Stare wygi zbierają winogrona z zawrotną prędkością, młodsi, mniej doświadczeni zbieracze – znacznie wolniej. Piękne jest to, jaki kolektyw tworzymy. Ci, którzy „ogolili” już swoje poletko, pomagają nowicjuszom. Grupa wspiera się wzajemnie i opiekuje się wszystkimi.

Obiad odbywa się na polu lub w domenie, na osłoniętym podwórku. Trochę śmieszy, ale bardziej urzeka mnie fakt, że jak to we Francji serwowane są obowiązkowo cztery dania – przystawka, danie główne, sery i deser. Wszystko podlane winem, które zresztą towarzyszy nam tutaj przez cały dzień.

Praca kończy się około siedemnastej. Pięknym zwieńczeniem dnia jest wspólne mycie wiader i skrzyń. Woda pryska dookoła, rozmowy płyną.

Spotkałam tu bardzo różnych ludzi – mieszkańców tego regionu, ale także przyjezdnych. Obok Polaków są tu Portugalczycy, Włosi, Anglicy, Ukraińcy czy nawet Amerykanka. Dla wielu z nich winobranie to ich długo wyczekiwane wakacje na południu Europy, dla innych po prostu możliwość zarobku.

Grupa szybko się integruje, świętujemy wspólnie swoje urodziny. Czas wolny w niedzielę spędzamy na wspólnych wycieczkach, w muzeach i na targach staroci.

Największym zaskoczeniem jest nieobecność telefonów komórkowych. Nie widać ich w winnicy – nikt nie strzela fotek ani nie rozmawia przez telefon (tych kilka zdjęć dołączonych tutaj zrobiłam na potrzeby tego artykułu). Nie ma ich podczas wspólnych posiłków. Jesteśmy razem w tym mikrokosmosie, zjednoczeni wspólnym wysiłkiem.

W 2015 roku winnice, w których pracuję, zostały wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Wino uprawia się tu od 2000 lat. Obcowanie z tak cennymi gronami to niesamowite uczucie, a ich smak jest wyborny.

Bardzo żałuję, że zobowiązania rodzinne nie pozwolą mi doczekać do tradycyjnej fiesty na zakończenie winobrania. To podobno wyjątkowy moment, okraszony wykwintnym jedzeniem i winem oraz przyśpiewkami o zbieraczach. Jeszcze kiedyś tu wrócę, by go doświadczyć!

 

 

Gazetka 225 – październik 2023